S

S

środa, 3 grudnia 2014

Sanchigakure-Wioska Marzeń

Szliśmy w całkowitym milczeniu, które pomału doprowadza mnie do szału. Okej, zazwyczaj lubię spokój i cenię małomówność , ale to wygląda jak cisza przed burzą. Zapewne zamiast deszczu polecą kunai i shurikeny. Mam tylko nadzieję, że do tego nie dojdzie. Z resztą czego ja się obawiam? Przecież to nie dzieci. Chociaż z drugiej strony...Mimowolnie spojrzałam się na nich i opuściłam głowę. Zapanowanie nad nieobliczalnymi pomysłami Isao jest trudne, a co dopiero z innymi. Westchnęłam uspokajając się. Jestem przewrażliwiona, a wszytko przez tą przeklętą walkę z Akatsuki. Nie dość, że dałam się tak łatwo zaskoczyć to Itachi bez problemu za mną nadążył, a to było jak kopniak w moje ego. Bardzo mocny i bolesny kopniak. Odruchowo kopnęłam kamyk, który znalazł się pod moimi nogami. Lekko się uśmiechnęłam na myśl, że zamiast tego kamyka mogłabym kopnąć jednego z braci Uchiha, albo obydwu na raz.
Naruto-A więc Mari. Skąd masz sharingan?-spytał przerywając ciszę.Spojrzałam na niego. Po spojrzeniach innych widać, że też ich to interesuje. Szczerzę mi ten fakt wypadł z głowy.
Mari-Urodziłam się z nim. -odpowiedziałam spokojnie.
Sasuke-Jak to?-nic nie powiedziałam na to pytanie, zupełnie go ignorując.
Naruto- Myślałem, że tylko osoby z klanu Uchiha się rodzą z sharingan, a ty masz na nazwisko Hatake. Masz w rodzinie Uchihe?- kolejne pytanie, na które mimowolnie się uśmiechnęłam.
Mari-Nie. Nikt z mojej rodziny nie ma związku z klanem Uchiha. Jeśli chodzi o mnie, to wszczepiono mi sharingan jeszcze przed narodzeniem. -mówiąc to nawet się na niego nie spojrzałam. Eksperymenty Mgły odnośnie sharingan nie są utajnione, choć się o nich nie mówi. Z resztą co się dziwić? Ze wszystkich nienarodzonych dzieci, którym wszczepiono sharingan tylko nieliczne przeżyły i tylko ja mam sharingan. -Zakończmy temat.-dopowiedziałam powracając do milczenia sprzed tej rozmowy.
Isao-Już się zbliżamy.- na te słowa spojrzałam na niego, a następnie mój wzrok przeniósł się na drogę. Rzeczywiście za paręnaście metrów przekroczymy bramę. Odruchowo przyśpieszyłam krok.Nie mogłam się powstrzymać przed biegiem gdy zobaczyłam blond czuprynę chłopaka stojącego w bramie i jego błękitne oczy.
Mari-Akiru!-krzyknęłam rzucając mu się na szyję, tak, że chłopak ledwo się nie przewalił razem ze mną. Mimo tego, że nigdy nie okazywałam aż tak swoich uczuć Akiru przytulił mnie z całej siły.
Akiru-Jeśli tak witasz mnie po paru dniach, to boję się pomyśleć co będzie po paru miesiącach.-na te słowa wyrwała się z jego uścisku z uśmiechem.
Mari-Tylko spróbuj nie widywać się ze mną przez parę miesięcy a zabiję, a potem ożywię i znowu zabiję.
Akiru-To nie brzmi zbyt wesoło.
Mari-Na szczęście nie masz co na to liczyć, bo w każdej wolnej przerwie zamierzam odwiedzać Sanchigakure. No i ciebie przy okazji.
Akiru-Miła jak zawsze.-mruknął mierzwiąc mi włosy po czym przyjrzał mi się uważnie. Akurat w momencie, w którym doszli pozostali.
Naruto-Kto to?-spytał wskazując na Akiru.
Mari-Naruto to Akiru, przywódca Sanchigakure. Akiru masz pecha poznać moją drużynę w składzie Naruto Uzumaki, marzący o zostaniu hokage, Sakurę Haruno uczennicę Tsunade, a o Kakashim i Sasuke już ci wcześniej opowiadałam. Mało się zmienili poza tym, że Sasuke to jeszcze bardziej nadęty dupek niż zapamiętałam.
Akiru-Rozumiem.
Yuki-Ohayo Mari!-krzyknęła podbiegając z siostrą.
Emi-Jak tam w Konoha?
Mari-Ohayo. Całkiem nieźle, ale trochę nudno.
Emi-Co ci się stało w rękę?
Yuki-I od kiedy masz rozpuszczone włosy na misji?-na te pytania uśmiechnęłam się jakby nigdy nic.
Mari-Nic wielkiego. Co do włosów, to frotki w Konoha są beznadziejne. Musiałam je rozpuścić gdzieś tak w połowie drogi,a co do ręki. Znacie mnie. Troszeczkę przesadziłam z treningiem.
Akiru-Miałaś się oszczędzać.
Mari-Wiem. I obiecuje się poprawić, ale za to znam niezłe jutsu. W wolnej chwili ci je pokażę, ale teraz nie marze o niczym innym jak o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. A jeśli dorzucisz do tego dango i TV będę w ósmym niebie.
Akiru-Chyba da się coś załatwić. Chodź zaprowadzę cię. Yuki, Emi zajmijcie się gośćmi.
Kakashi-A co do zwoju...-na te słowa Akiru przerwał mu podnosząc rękę.
Akiru- Niech zgadnę. Mari wpadła na plan by dać zwój Naomi i ją odesłać, aby uniemożliwić wrogom przejęcie go?
Sakura-Skąd wiesz?
Akiru- Naomi pojawiła się z nim parę godzin temu, przekazała zwój i zniknęła.
Kakashi-Czemu nie powiedziałaś?
Mari-Powiedzieć i zrezygnować z szansy odwiedzenia mojej najulubieńszej wioski? Nigdy w życiu. A właśnie ktoś tu mówił o łóżku i kąpieli.-na ostatnie zdanie Akiru uśmiechnął się zaczynając iść i dając mi do zrozumienia, że mam iść za nim.
Akiru-Jak było naprawdę z tą gumką i ręką?-spytał poważnie.
Mari-Zgubiłam gdzieś gumki w gorących źródłach. Wiem co powiesz, dlatego podkreślę, że to nie był mój pomysł, a co do ręki... To nic wielkiego.
Akiru-Skoro tak twierdzisz. Pomału zaczynam się o ciebie coraz bardziej martwić, Mari.
Mari-Nic mi nie będzie.
Akiru-Mam taką nadzieję. -powiedział gdy zbliżyliśmy się do pięknego budynku w mniej zaludnionej części wioski. Rozglądnęłam się w koło.
Mari-Pięknie.-szepnęłam wchodząc za Akiru do posiadłości.
Akiru-To dobrze, że tak uważasz, bo za każdym razem gdy będziesz nas odwiedzać i gdy cię tu nie będzie, ten dom jest twój. Kazałem nałożyć na jego remont i wyposażenie specjalną uwagę i mam nadzieję, że ci się spodoba.
Mari-Dziękuję. Jesteś wspaniały.- powiedziałam posyłając mu uśmiech.
Akiru- Ja muszę już iść, a ty w tym czasie odpocznij.
Mari-Hai.-odpowiedziałam obserwując jak wychodzi.
Akiru-A właśnie masz prezent na łóżku!-krzyknął nim zamknął drzwi. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i cicho szepnęłam "Dziękuje", po czym odwróciłam się i skierowałam do sypialni.

***************************
Punkt widzenia Sasuke
**********************

Dokładnie obserwowałem oddalającą się sylwetkę Mari. Muszę, przyznać, że jest niezłą kłamczuchą. Gdyby nie fakt, że przy tym byłem najpewniej uwierzyłbym w jej wersję. 
Yuki-A więc zapraszamy. Krótkie oprowadzenie i pokażemy wam pokoje. 
Naruto-Macie tutaj jakieś ramen?-nawet nie zdziwiłem się, że to właśnie o to się najbardziej martwił. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że Naruto po prostu nie byłby sobą, gdyby nie myślał o ramen. 
Yuki-Matko. Mari nie kłamała mówiąc, że je uwielbiasz. -odpowiedziała z uśmiechem dokładnie nam się przyglądając.
Sakura-Przecież ani razu nawet nie wspomniała przy was, że Naruto lubi ramen.-powiedziała wtrącając się do rozmowy. Jakby nie mogła sobie darować.
Yuki-No tak, ale Mari opowiedziała nam to jeszcze zanim w ogóle wynikła ta sytuacja z sojuszem.
Kakashi-Jak to?
Yuki-Bo widzicie ona...-nie dokończyła, bo druga dziewczyna, która do tej pory stała cicho przywaliła jej w głowę i to w momencie, w którym zaczęło mnie to interesować. Czy to możliwe by Mari jednak sprawdzała co się dzieję w Konoha?
Emi-Za dużo gadasz. Chyba nie chcesz się jej narazić.-spytała obojętnie patrząc na siostrę, która spoważniała.-Chodźcie już. Poza zaprowadzeniem was mam swoje sprawy i nie zamierzam marnować czasu. -mówiła jakby się wściekła o coś co nie miało miejsca. Bez słowa komentarzu zaczęliśmy iść za blondynkami. Przynajmniej do momentu, w którym podszedł do nich jakiś szatyn o piwnych oczach posturą podobny do Naruto. Nie zauważyłem jednak ani opaski ani broni.
Yuki- A ciebie co przygnało Shinji?-powiedziała z szczyptą podejrzliwości.
Shinji- Słyszałem o powrocie Mari. Wiecie gdzie ją znajdę?
Emi- Akiru zaprowadził ją do mieszkania. Nie masz co liczyć na spotkanie z nią sam na sam.
Shinji- Nie masz się o co martwić. Dopiero co Hiro szedł z nim do gabinetu w sprawie jakiś dokumentów  z archiwum. Zejdzie się do północy.
Yuki-I tak nie masz szans. Przypomnieć ci jak to się ostatnio skończyło?
Shinji-Oj tam, oj tam. Tym razem mam haka o nazwie urok osobisty.
Emi-O czym ty bredzisz? Ty i urok osobisty? Dobre sobie.-powiedziała z kpiną.
Shinji-Jeszcze się przekonasz słoneczko.-powiedział odchodząc.
Yuki-Widzimy się na ostrym dyżurze!-krzyknęła za nim, po czym obie zaczęły się śmiać.-Myślisz, że jak to się skończy?-spytała siostrę.
Emi-Jak zawsze. Zaraz jak ich odprowadzimy trzeba będzie przyszykować sale operacyjną.-odpowiedziała, a mnie coś ścisnęło na myśl, że ten gostek będzie próbował po raz kolejny dobierać się do Mari. Przynajmniej jest gwarancja, że mu przywali. Nie to, żebym był zazdrosny, ale od razu widać o czym ten debil myślał.
Yuki-Ciekawe czy on wie, że Mari i tak jest już zajęta.
Naruto-Jak to?-spytał ciekawy dokładnie im się przypatrując. Szczerze mówiąc sam się tym zaciekawiłem. W końcu wątpię w to, że gdyby miała chłopaka, nic o nim nie wspomniała.
Yuki-Jak to kto? To oczywiste. Oczywiście nie oficjalne, ale to gołym okiem widać, że między nią a Akiru coś jest. Chyba widzieliście ich przywitanie? Jak na Mari to całkiem spory wyczyn tak okazywać emocje i to przy innych. Nie mówiąc już o tym, że oni są nierozłączni...- nie skończyła mówić gdy znowu oberwała od siostry.
Emi-Za dużo gadasz.- na tych słowach nasza, a raczej ich rozmowa się zakończyła. W ciągu pięciu minut dotarliśmy do hotelu. W ciągu kolejnych każdy z nas dostał pokój. Westchnąłem zamykając za sobą drzwi i odkładając swoje rzeczy przy stoliku nocnym.  Położyłem się na łóżku, zamykając oczy. Nie ważne jak bardzo bym się starał nie potrafię odpędzić od siebie wspomnienia o czarnowłosej kunoichi z mojej drużyny. Doskonale pamiętam tą niezdarną, zamyśloną, wiecznie uśmiechniętą dziewczynkę, która jako jedyna potrafiła mnie zrozumieć. Czasem miałem wrażenie, że czyta mi w myślach. Mimowolnie uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniła. Na pewno coś się stało, tylko nie wiem co. Jedno jest pewne. Dowiem się o co chodziło choćby nie wiem co.

****************************
Punkt widzenia Mari
**********************

Szłam wolnym krokiem wzdłuż ulic Sanchigakure. Nie mogę powstrzymać uśmiechu na myśl co zrobiłam temu idiocie, gdy po raz setny do mnie zarywał. Shinji kiedy ty do cholery się nauczysz, że ze mną się nie zadziera? Przynajmniej mam atrakcję. Westchnęłam rozglądając się po okolicy. Wszystko wygląda jak ze snów. Przynajmniej wiem, że te moje udręki z Sasuke i obecność Kakashi'ego to mała cena za tą wioskę.
Mari-Żyć nie umierać.-mruknęłam rozciągając się i zatrzymując przy jakieś rzece. Mam jeden dzień na zwiedzanie Sanchigakure i odwiedzenie wszystkich. Chyba powinnam zdążyć. Weszłam na krawężnik i zaczęłam po nim iść ostrożnie kładąc stopy. Te cholerne kafelki rzeczywiście są śliskie. Na mojej twarzy znowu pojawił się uśmiech gdy zobaczyłam swoje odbicie. Włosy związane w kucyk, czarne spodnie, mój pas z bronią i fioletowa bluzka od Akiru zawiązywana na szyi. Do tego na prawej ręce długa rękawiczka rozciągająca się od nadgarstka do barku, a lewa ciągle jest zabandażowana. Nawet nie zauważyłam kiedy noga mi się osunęła i mało nie wpadłam do wodo. W ostatniej chwili złapałam równowagę. Zeskoczyłam z krawężnika i stanęłam na twardej ziemi. Ironia. Bardziej boje się wpaść do rzeki niż stoczyć walkę z Akatsuki.
Sasuke- Musisz ładować się w kłopoty nawet na spacerze?- usłyszałam za sobą. Od razu się odwróciłam w jego stronę. Lekko się uśmiechał, jednak jego oczy ciągle są zimne jak lód. Może nawet bym na niego nawrzeszczała, ale ta wioska sprawia mnie w zbyt dobry nastrój i nie chce tego zepsuć.
Mari-Czy ty przypadkiem mnie nie prześladujesz?-mruknęłam idąc dalej. I choć wolałabym by poszedł inną stroną, wcale mi nie przeszkadza, że chłopak idzie obok mnie. To chyba zły omen.
Sasuke-Nie wierze. Wielka Mari Hatake rozmawia ze mną i jeszcze ani razu mnie nie obraziła. W dodatku ten uśmiech...Chyba muszę zapisać gdzieś ten dzień.
Mari-Dobry pomysł. Bo jutro będę potrójnie wredna.-powiedziałam ciągle sie uśmiechając.
Sasuke-Nie mogę się doczekać.-odpowiedział ironicznie. -Jak tam z ręką?
Mari-Nic wielkiego. Lekka rana. Uszczypnijcie mnie. Czyżby Wielki Sasuke Uchiha się o mnie martwił.-powiedziałam krzyżując ręce na piersi i patrząc na niego z przekąsem.
Sasuke- Raczej o powodzenie następnej misji.-odpowiedział obojętnie.-Pytanie co wprawia cię w tak dobry humor?
Mari-Sanchigakure oczywiście.-odpowiedziałam z uśmiechem obserwując różowe płatki kwiatu wiśni, które niesione przez wiatr przeleciały obok nas.

Mari-A właśnie. Wiesz kiedy jutro wyruszamy z powrotem do Konohy?
Sasuke-Z samego rana.-ta wiadomości trochę pogorszyła mi humor. 
Mari-No cóż. W takim razie idę do Akiru. Może uda mi sie go wyciągnąć od papierkowej roboty. -powiedziałam chcąc odejść, jednak chłopak złapał mnie za nadgarstek zatrzymując. Odwróciłam się w jego stronę. 
Sasuke-Co cię z nim łączy?-spytał dokładnie mnie obserwując. Chwilę na niego patrzyłam doszukując się jakiegoś sensu tych słów. 
Mari-Kompletnie nie wiem o co ci chodzi.-odpowiedziałam szczerze. Bo co mogłoby mnie takiego łączyć z Akiru?
Sasuke-Yuki i Emi powiedziały...
Mari-I wszystko jasne.- mruknęłam przerywając mu. Yuki to istna mistrzyni jeśli chodzi o plotki. Zwłaszcza na mój temat. Okej żadna mi nie przeszkadza, ale odkąd zaczęła rozgłaszać wszem i wobec, że ja i Akiru jesteśmy razem powiedziałam dość. Jak widać nic to nie dało.
Sasuke-Więc odpowiedz.
Mari-Akiru jest dla mnie jak brat i nic poza tym. Z resztą nawet gdyby łączyło nas coś innego to ty nie masz nic do gadania. -powiedziałam poważnie i obojętnie wyrywając mu się i odchodząc. Yuki powinna się przymknąć, a Sasuke przestać się wtrącać. Nie potrzebuje ani ich pomocy, ani wsparcia. Sama umiem sobie radzić. Pięknie. Nagle cały mój dobry nastrój gdzieś zniknął. Wszystko jego wina. Westchnęłam. Raz. Jeden jedyny raz byłam dla niego w pełni miła i tak to się kończy. Nie wiem ile tak szłam nim usłyszałam wybuch. Bez zastanowienia zaczęłam biec w stronę chmary dymu. Już z oddali zauważyłam osuwający się budynek, którego odłamki leciały prosto na jakiegoś chłopca. Bez dłuższych rozważań przesunęłam delikatnie prawą stopę w prawo i parę sekund później miałam dziecko na rękach wskakując na najbliższy budynek. Gdy tylko zauważyłam, że jest w miarę bezpiecznie zeskoczyłam i odłożyłam chłopca na ziemię, który bez słowa z płaczem pobiegł do rodziców. Rozejrzałam się w koło. Jednak dopiero po chwili mój wzrok przeniósł się na dwóch członków z Akatsuki. Itachi i Kisame. To jakieś jaja? Najpierw uciekają, a teraz niszczą moją wioskę.
Mari-Nie dajecie sobie spokoju?Jeśli myślicie, że atakowanie tej wioski pójdzie wam płazem to się mylicie.
Kisame-Wybacz, ale nie mieliśmy jak się sobą skontaktować. -dopiero teraz doszło do mnie, że to są zwykłe kolny. Akurat w tym momencie dotarli tu pozostali członkowie drużyny i parę ninja z Sanchi. W tym Yuki i Emi. Jednak nie za bardzo przejęłam się ich obecnością. 
Emi-Czego chcecie?!-spytała wyjmując katanę i pewnie by sie na niego rzuciła gdyby nie była pewna ich zamiarów. Mój wzrok przeniósł się z Kisame na Itachi'ego w poszukiwaniu odpowiedzi na jej pytanie i to był błąd. Sekundę później zostałam złapana w jego genjutsu Mangekyo Sharingan. Znalazłam się w wielkiej czerwonej pustce. Spojrzałam do góry by zauważyć czarne jak noc chmury. Tego samego koloru jest podłoże. Nigdzie nie widać końca tej "planszy". Nim się zorientowałam byłam przywiązana do wielkiego pnia. Nawet nie próbuje rozerwać więzów. To równie bezcelowe jak jedzenie zupy widelcem. Zmiana przepływu chakry też nic nie da. Jedyne co mi pozostaje to zdać sie na jego wolę. Cholera. Kiedy ja aż tak nisko upadłam? Jestem pewna, że jeszcze jakiś czas temu byłam postrachem innych, że potrafiłam jednym spojrzeniem, jednym słowem zniechęcić wroga do walki i zasiać w nim wątpliwości. Chodziły o mnie pogłoski, plotki i historie, które mroziły krew w żyłach. Byłam niezwyciężona. A teraz? Teraz bezbronnie czekam na wyrok. Na wyrok od osoby, która kiedyś mnie szkoliła.  Itachi. Upadłeś jeszcze niżej ode mnie skoro dołączyłeś do Akatsuki. Spojrzałam przed siebie napotykając jego wzrok. 
Itachi-Powinnaś w końcu zacząć myśleć podczas spotkań z wrogiem. To jak łatwo dałaś się złapać jest żałosne. -powiedział dokładnie mi się przypatrując na co ja się uśmiechnęłam. Pierwsze zdanie brzmiało jakby ciągle był moim mentorem. 
Mari-Dużo chakry przekazałeś temu klonowi, jednak i tak nie powinieneś tak nadwyrężać oczu. To może się źle skończyć. Nie myśl, że się martwię, ale obiecałam coś twojemu bratu i nie możesz mi tu wykitować. -odpowiedziałam zmieniając temat. 
Itachi-Co?
Mari- Czyżby Sasuke nie był ci jednak tak do końca obojętny? Warto zapamiętać. Pytanie brzmi czego chcesz?-na to pytanie na twarzy bruneta pokazał się nikły uśmiech, który szybko zniknął.
Itachi-Lidera zastanawia czemu legendarna  Sayuri zgodziła się na sojusz z Konohą. 
Mari-Jak widzisz są z niego korzyści. A teraz powiedz czego tak na PRAWDĘ chcecie?
Itachi-Informacji. -powiedział wbijając w moje ciało kunai...

***************************
Punkt widzenia Sasuke
**********************

Emi-Czego chcecie?!-spytała wyjmując katanę i wrogim spojrzeniem obserwując członków Akatsuki. Musi być bardzo naiwna jeśli myśli, że jednym pytaniem mogłaby nakłonić ich do zwierzeń. Mari dzięki swoim manipulacjom, może i by się to udało, jednak teraz brunetka stoi dokładnie przypatrując się Kisame i Itachi'emu. Moje spojrzenie przeniosło się na brata. Gdyby nie obecność Mari już pewnie bym się na niego rzucił. Jednak on zdaje się być zupełnie w innym świecie patrząc się w jeden punkt. Dopiero teraz dostrzegłem, że mimo tego, że to klon, to aktywował Mangekyo Sharingan. Odruchowo spojrzałem na Mari. Dziewczyna nie poruszała się nawet o milimetr wpatrując się w oczy mojego brata. Już zamierzałem wyjąc katanę i zaatakować Itachi'ego gdy zauważyłem jak brunet dezaktywuje swoje kekkei genkai, a ciało brunetki bezwładnie upada na ziemię. Odruchowo poruszyłem się i w ostatniej chwili złapałem ją.
Emi-Nic jej nie jest?-spytała zmartwionym głosem. Delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów z twarzy zielonookiej. Nawet nie zdziwiłem się gdy Mari już po chwili się ocknęła. 
Sasuke -Wszystko w porządku.- powiedziałem widząc jak dziewczyna odzyskuje świadomość. Gdy tylko zdała sobie sprawę kto ją trzyma, odsunęła się jak oparzona. 
Mari- Nie dotykaj mnie.-warknęła wstając na równe nogi. Westchnąłem robiąc to samo.
Sasuke- Nie umiesz po prostu podziękować?- dziewczyna zignorowała tą wypowiedź. Jej wzrok skierował się na Itachi'ego. Dopiero teraz zrobiła coś co mnie zaskoczyła. Uśmiechnęła się jakby nigdy nic. Prawie nie zauważyłem ile w tym geście jest fałszu. 
Mari- Teraz jestem wściekła.- powiedziała zupełnie spokojnie, przez co trudno jest uwierzyć w jej słowa. Wystarczyło jedno mrugniecie by Mari znalazła się przy członkach Akatsuki i przebiła ich ciała na wylot za pomocą kunai. W jednej chwili obydwaj zmienili się w chmarę dymu, która szybko opadła. Dziewczyna zeskoczyła i podeszła do Emi. 
Mari-Przekaż Akiru by rozkazał sprawdzić wioskę i okolicę na odległość co najmniej 5 kilometrów. 
Emi-Hai. -mówiąc to odwróciła się i pobiegła w stronę biura blondyna. Brunetka westchnęła i zaczęła iść swoim kierunkiem.
Mari-Dziś wieczór odbędzie się mały festyn. Dobra zabawa. Czujcie się zaproszeni.-powiedziała nim zniknęła. Chyba powinienem się już przyzwyczaić do jej szybkości i zmian jakie zachodzą w jej zachowaniu. Mari- jedna wielka tajemnica, której rozwiązanie z dnia na dzień staję się coraz trudniejsze. Wręcz niemożliwe. 
Sakura-Sasuke nic ci nie jest?-spytała troskliwym głosem. Szczerze mówiąc dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że tu jest. Ta dziewczyna mogłaby się wreszcie odczepić. 
Sasuke-A jak myślisz.-odpowiedziałem obojętnie odchodząc. Może i mógłbym się jakoś dogadać z różowowłosą, gdyby nie jej żałosne zachowanie. Ciągle nie potrafię zrozumieć czemu Mari jest po jej stronie. Czyżbym coś przegapił? Westchnąłem. Muszę w końcu rozszyfrować brunetkę bo zwariuję przez nią. O ile już się to nie stało. Nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że już jestem wariatem i to przez tą dziewczynę. Mimowolnie uśmiechnąłem się na wspomnieni o gorących źródłach, które pojawiło sie w mojej głowię. Kto by pomyślał, że do tego dojdzie? Nawet nie wiem, w którym momencie ją złapałem. Kiedy usłyszałem, że wychodzi zrobiłem to samo. Po paru minutach już na nią czekałem przed drzwiami damskiej części gorących źródeł. Mari była wtedy na tyle zamyślona, że nawet mnie nie zauważyła. A potem? Wszystko działo się jak w filmie. Chciałem z nią jedynie porozmawiać, a zacząłem się z nią droczyć i kto wie do czego by doszło gdyby nie Sakura i jej niezdarność. Po raz pierwszy od dawna zobaczyłem ten uroczy rumieniec na twarzy czarnowłosej kunoichi. Wyglądała wtedy po prostu słodko. Z rozmyślań wyrwała mnie piłka, która omal nie trafiła mnie w głowę. W ostatniej chwili ją złapałem i spojrzałem w kierunku, z której nadleciała. Parę metrów ode mnie stało paru chłopaków wieku może jedenastu lat. Odrzuciłem im ich własność.
Sasuke-Idźcie grać gdzie indziej.-powiedziałem obojętnie. Dzieci grające na ulicy to nigdy nic dobrego. Zwłaszcza w wiosce, która tak niedawno temu była organizacją zajmując się m.in. morderstwami na zlecenie.  Westchnąłem. Jakim cudem Mari tu trafiła? Zatrzymałem się czując czyjąś dłoń na ramieniu.
-Musimy porozmawiać.-powiedział stanowczym głosem nieznoszącym sprzeciwu. 


****************************
Punkt widzenia Mari
&
Wieczór,Festyn
**********************

Festyn trwa już od co najmniej dwóch godzin. Wszyscy świetnie się bawią korzystając z wszystkich atrakcji. A ja? Siedzę na jednym z najwyższych drzew i obserwuje wszystko z ukrycia. Nie to, że nie chce sie zabawić. Stąd po prostu lepiej wszystko widać, a chce zapamiętać każdy szczegół. Z resztą i tak nie mogłabym się bawić. Moje myśli wciąż krążą wokół Akatsuki. Jak mogłam dać sie tak podejść? Pewnie gdybym nie zmieniła tematu i nie odeszła musiałabym wszystko wyjaśniać. Na szczęście Itachi nie wyciągnął moich największych sekretów na światło dzienne i wciąż są one znane jedynie mi. I dobrze. Zamknęłam oczy odpychając od siebie te myśli. Zemszczę się na starszym z braci Uchiha, ale najpierw muszę sie jeszcze podszkolić. Muszę, to zrobić jeśli w przyszłości chcę ochronić Sanchigakure i Konohę.
Naruto-Mari! Idziesz z nami? Zaraz będzie najlepsze?-krzyknął z dołu z uśmiechem machając do mnie. Obok niego była Sakura, która również uśmiechała się zakładając włosy za ucho. Nawet Sasuke miał na twarzy nikły uśmiech, a Kakashi nie czyta książki dokładnie mnie obserwując. Do tego Isao, Kinji, Toshiko, Emi i Yuki. Wszyscy wyglądają jakby dobrze się zaprzyjaźnili. Mimowolnie uśmiechnęłam się i zeskoczyłam.
Mari-Chodźmy już.


Ohayo!
Z góry przepraszam za błędy, które (znowu) na pewno się pojawiły. Mogłabym sie usprawiedliwiać dużą ilością nauki, ale nie oszukujmy się. Ten problem mają chyba wszyscy. No cóż. Będę się starała nad tym pracować. Poza tym chciałabym was uprzedzić, że za niedługo wyjeżdżam na tydzień do Londynu i nie będę mieć możliwości nawet zaczęcia nowej notki więc najpewniej pojawi sie ona dopiero po świetach, Może uda mi sie tego uniknąć ale niczego nie obiecuję. 
Do zobaczenia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz