S

S

piątek, 26 grudnia 2014

Izumi wkracza do gry!

Kakashi -Chłopaki skupcie się!- krzyknął po raz kolejny to samo. Wczoraj wróciliśmy do Konohy, a dziś od rana mamy trening. To znaczy Naruto i Sasuke go mają, a ja z różowowłosą tylko obserwujemy. Kakashi dał blondynowi i brunetowi zadanie, że mają tak długo walczyć do momentu, w którym któryś nie zostanie pokonany dwa razy pod rząd. Puki co jest remis... Już sama nie wiem ile jest. Jedno jest pewne, im dłużej walczą tym więcej błędów popełniają. Obydwaj są już wykończeni, a ich chakra jest na wyczerpaniu. Ostatnio wygrał Naruto, więc jeśli znów pokona Sasuke będziemy mogli w końcu iść.
Sakura -Naruto poddaj się i tak nie wygrasz! Sasuke jest od ciebie lepszy!-krzyknęłam do liska. Nawet nie dziwi mnie, że dopinguję młodszemu z braci Uchiha. Chyba się już do tego przyzwyczaiłam. Odepchnęłam się od drzewa o które do tej pory się opierałam.
Mari-Tylko tak dalej Naruto! Jeszcze trochę a wygrasz! Pokaż, że nadajesz się na bycie Hokage a postawie ci tyle ramen ile będziesz mógł zjeść!-krzyknęłam ile miałam sił. Blondyn uśmiechnął się i wrócił do walki z podwójną siłą. Nie wiem czy to dlatego, że obiecałam mu ramen czy dlatego, że wspomniałam o byciu Hokage. Jeśli chodzi o Sasuke, to brunet chyba się przez coś zdekoncentrował. Zapewne przez zmęczenie. Nie ważne z jakiego powodu, ale stracił czujność pozwalając na to by Naruto zaatakował go rasenganem. Brunet pod siłą ataku poleciał kilkadziesiąt metrów dalej na drzewo. Walka skończona.
Kakashi- Bardzo dobrze Naruto, a ty Sasuke następnym razem nie opuszczaj gardy.-powiedział podchodząc do Naruto, obok którego już po chwili stał Sasuke. Sakura oczywiście bez wahania podbiegła do bruneta, ja natomiast podeszłam do liska.
Mari-Postawie ci to ramen, ale nie licz na to, że pozwolę się ogołocić do zera.
Naruto-Jasne. -powiedział z wielkim uśmiechem. -To jak idziemy?
Mari-Za godzinę. Najpierw idź się umyć i trochę odpocząć.
Naruto-Ale...
Mari-Bez ale. -powiedziałam przerywając mu.
Kakashi-Puki co trening na dziś zakończony. -nie czekając na ciąg dalszy tej wypowiedzi odwróciłam się i odeszłam. Mam parę spraw do załatwienia.

*******&*******

Zapukałam jeszcze raz w drzwi. Naruto nie dość, że nie przyszedł po godzinie do budki z ramen to na dodatek jak głupia czekałam tam na niego kolejne pół godziny. Może nawet bym się tak nie wściekła gdyby mnie nie olał i wreszcie otworzył te przeklęte drzwi. Walnęłam jeszcze raz z całej siły i znowu nic. Jak tak dalej pójdzie po prostu je wyważę. Okej ostatnia próba. Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam. Omal nie krzyknęłam z wściekłości gdy okazało się, że drzwi cały czas były otwarte. Westchnęłam starając się uspokoić by przez przypadek nie zabić Naruto gdy go spotkam. Weszłam do środka rozglądając się w okół i starając się usłyszeć gdzie jest. W końcu otwarte drzwi są jak zaproszenie, a nawet jeśli nie to mógł się nie spóźniać.  Dopiero po jakimś czasie usłyszałam dźwięk podobny do chrapania niedźwiedzia. Weszłam do pomieszczenia z którego dochodziły te dźwięki i przeżyłam prawdziwy szok. Bałagan jak po trzęsieniu ziemi i tornadzie, a po środku Naruto śpiący, a raczej chrapiący na środku łóżka. Chłopak nie dość, że chrapie, to jeszcze przytulając się do poduszki coś mruczał, jednak nie przysłuchiwałam się. W pokoju natomiast jest wszystko. Od jedzenia z przed tygodnia do ubrań, przez jakieś gramoty. Mimowolnie uśmiechnęłam się i podeszłam do chłopaka uważając by nic nie nadepnąć. Podobny bałagan widziałam tylko u siebie nim dołączyłam do Neko. Przykryłam chłopaka i dokładnie mu się przyjrzałam. Skąd o n bierze tyle siły mimo, że mieszkańcy mieli go gdzieś? Westchnęłam wychodząc  i kierując się do kuchni gdzie znalazłam jakąś kartkę i długopis. Krótka wiadomość. "Kiedy się wyśpisz i zgłodniejesz daj znać, a nawet o północy pójdziemy na ramen. Mari." Przykleiłam liścik do lodówki i chwilę później już wychodziłam na zewnątrz. Oczywiście zbyt pięknie byłoby gdybym po zamknięciu za sobą drzwi nie zauważyła Sasuke.
Sasuke-Co robiłaś u Naruto?- spytał dokładnie mnie obserwując. Mimowolnie uśmiechnęłam się tajemniczo i go minęłam.
Mari-Nie twój interes. -odpowiedziałam schodząc na ulicę. Już myślałam, że sobie odpuścił gdy nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Odwróciłam się do bruneta i wyrwałam rękę.
Sasuke-Gadaj. -wydał rozkaz tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Mari-Pieprz się.- odpowiedziałam hardo odwracając się z chęcią odejścia, jednak on znowu mnie zatrzymał. -Po co chcesz to wiedzieć?
Sasuke-Ciekawość.-powiedział ciągle mnie trzymając za nadgarstek, tym razem na tyle mocno bym się nie wyrwała.
Mari-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Sasuke-Zaryzykuje, a teraz powiedz. - równie dobrze mogłabym mu nagadać co tylko chce, lecz wiem jedno. Im dłużej będę grać tym dłużej on nie da mi spokoju. Gdybym miała ochotę mogłabym się z nim pobawić.
Mari-Nic wielkiego. Spóźnił się wiec poszłam zobaczyć co się stało, a kiedy zauważyłam, że śpi zostawiłam mu liścik i wyszłam. Ot co. Wielka tajemnica rozwiązana, a teraz mnie puść.- nim chłopak wykonał moje polecenie minęło parę sekund, w których dokładnie mnie obserwował doszukując się kłamstwa. Jednak w końcu westchnął puścił mnie i sam odszedł. Co on do cholery chciał osiągnąć? Nic mi nie przyjdzie z myślenia o tym. Wolnym krokiem zaczęłam kierować się w stronę swojego domu. Przynajmniej do momentu, w którym nie zauważyłam biegnącej w moim kierunku Ino. Blondynka uśmiechnęła się i pomachała do mnie.
Ino-Cześć! Wszędzie cię szukałam. Widziałaś już Sasuke?-spytała próbując złapać oddech.
Mari-Tak widziałam go, ale nic ciekawego to on mi nie powiedział.
Ino-Serio? Pewnie nie dałaś mu dojść do słowa.-powiedziała jakby wszystko było moją winą, a Uchiha był uosobieniem anioła. -No nie ważne. Dziś wieczorem jest u mnie małe przyjęcie. Tylko osoby z zaproszeniem. Obecność obowiązkowa.-mówiąc to dała mi białą kopertę, w której zapewne jest zaproszenie. Już chciałam odmówić, gdy blondynka odwróciła się i gdzieś pobiegła. No cóż. I tak nikogo nie zdziwi brak mojej obecności.

*******&*******

Jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Czerwona bluzka bez ramiączek wiązana na szyi z dekoltem, która odsłania pół pleców, dżinsy przedarte przy kolanach, czarne kozaczki na niskim obcasie i włosy związane w koka. Jakim cudem dałam się na mówić? No cóż. To raczej Kiba mnie namówił, a ja wciąż nie wiem jak mu się to udało. 
Mari- Żałosne.-mruknęłam do siebie. Westchnęłam i wyszłam. Po piętnastu minutach na prawdę wolnego marszu w końcu doszłam. Wzięłam głębszy wdech dla uspokojenia i zapukałam w drzwi. Błagam niech się okaże, że pomyliłam domy i się zgubiłam. Przynajmniej będę mieć wytłumaczenie. Na moje nieszczęście już po chwili drzwi otworzyła mi Ino.
Ino-Dobrze, że przyszłaś. Wszyscy już są. Chodź.-powiedziała wpychając mnie do środka, a następnie do ogrodu, gdzie zrobili sobie grilla. Chłopcy o czymś dyskutowali z resztą jak dziewczyny. Większość osób zajęła miejsca na leżakach, Naruto robi chyba za kucharza, lecz marnie to widzę. Natomiast Sasuke, Neji i Kiba grają w siatkówkę przeciw Tenten, Sakurze, Hinacie. To też kiepsko się zapowiada. Głównie dla dziewczyn, ale kto by się przejmował. Usiadłam na leżaku obok Shikamaru i spojrzałam na gwiazdy.
Shikamaru-Ty też nie miałaś zamiaru przyjść?- spytał znudzony. To akurat mogłam przewidzieć.
Mari-Zmusili mnie. A ty?
Shikamaru-Ino nie dawała mi spokoju. To było tak męczące, że zgodziłem się dla świętego spokoju. -powiedział patrząc na blondynkę, by przypadkiem nie podsłuchała. Wątpię by cokolwiek usłyszała. Obecnie rozmawia z Sai'em i widać, że jest tą rozmową pochłonięta i to całościowo.
Mari-Mnie namówił Kiba. Użył szantażu, więc przyszłam dla świętego spokoju.-mruknęłam, na co chłopak dziwnie na mnie spojrzał, a następnie na Kibe, jednak nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Wstałam i podeszłam do Naruto zobaczyć jak idą przygotowania.
Naruto-Ohayo Mari-chan. Przepraszam za to spóźnienie.
Mari-Nic nie szkodzi. Tak słodko spałeś, że ci już dawno wybaczyłam.-powiedziałam z uśmiechem. Na co blondyn na chwilę lekko się zarumienił.-Co powiesz na ramen jutro od razu po treningu?
Naruto-Nie mogę się doczekać. A właśnie. Miałem ci coś powiedzieć ale zapomniałem.-mruknął raczej do siebie niż do mnie.
Mari-Powiesz mi jak ci się przypomni. Z resztą coś czuję, że jutro po ramen idziemy do ciebie robić porządki. Myślałam, że zejdę na zawał gdy zobaczyłam ten bałagan.
Naruto-Serio? Chcesz mi pomóc?-spytał trochę podejrzliwie.
Mari-Uwierz widziałam gorsze przypadki.-między innymi u siebie w pokoju, kiedy mieszkałam we Mgle, ale tego już nie zamierzam zdradzać.
Naruto-Jesteś boska!-krzyknął przytulając mnie z całej siły. Ledwo łapię oddech lecz Uzumaki zdaje się tego nie zauważać.
Mari-Jak mnie udusisz to ci w niczym nie pomogę.-mruknęłam wyswobadzając się z uścisku. Akurat w tym momencie Sasuke zaserwował tak mocno piłkę, że dziewczyny nawet nie zauważyły kiedy uderzyła ona o ziemie na ich części boiska.
Sasuke- Koniec gry.-powiedział zupełnie obojętnie schodząc z boiska i biorąc butelkę z wodą. Inni poszli w jego ślady.
Ino-Super w takim czasie kto chce zagrać w butelkę?-powiedziała machając szklaną, pustą butelką bez etykiety.
Mari-Pass.-powiedziałam kładąc się na leżaku i zamykając oczy. Po cholerę tu przychodziłam. Jedyne co nie pozwala mi zasnąć to muzyka, którą włączyła blondynka. Z tego co słyszałam mało komu spodobał sie pomysł zagrania w butelkę.
Ino-Oj nie bądźcie tacy. Mari jest nowa a gra w butelkę to świetny sposób na poznanie się. Poza tym chodzi jedynie o zabawę.-mówiła prosząc wszystkich. Reszta wymieniła ze sobą spojrzenia, a ja jedynie westchnęłam.
Mari-Jeśli obiecasz, że już nigdy więcej nie będę musiała przychodzić na te przeklęte imprezki to mogę się zgodzić. Ale jedynie na prawdę i wyzwanie, bez idiotycznych i niemoralnych wyzwań i pytań.
Ino-Słowo.- na to słowo nagle inni dodali swoje zastrzeżenia do tej gry i tak stworzyliśmy kilka zasad do jednej głupiej gry. 1. Zero wyzwań, w których trzeba się rozbierać.-to nawet rozumiem. 2. Pocałunek jest tylko i WYŁĄCZNIE  miedzy osobami różnej płci.-z jednej strony trochę żałuje bo to by było nawet niezłe widzieć jak Sasuke całuje się z innym chłopakiem, aż żałowałabym, że nie mam aparatu. 3. Całus ma trwać co najmniej pięć sekund i obowiązuje tylko jeśli ktoś wykręci drugą osobę trzy razy pod rząd- prawie niemożliwe więc nie mam się czym martwić.4. Brak pytań o misje, zadania, drużyny itp.- ja wprowadziłam tą zasadę, nie zamierzam odpowiadać co robiłam w Neko czy we Mgle. 5. Jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia co do moralności czy wykonalności zadań, pytanie/wyzwanie może zostać jednomyślnie anulowane.  Może być. Wszystkie zasady wszystkim odpowiadają. Pierwsze partię były nudne, ale po dwudziestu minutach i paru butelek sake "niewiadomego" pochodzenia wszystko się rozkręciło. Co do alkoholu jestem pewna, że Naruto i Kiba zwinęli go Tsunade i że jutro z tego powodu będzie niezła awantura.
Naruto-Wyzwanie!-krzyknął kiedy butelka zakręcona przez Shikamaru stanęła na nim.Brunet jedynie westchnął. Już parę razy podkreślił, że ta gra jest "upierdliwa".
Shikamaru-Stań na parę sekund na rękach i miejmy to już za sobą.- Naruto oczywiście bez problemu wykonał to polecenie z uśmiechem na ustach. Nawet szpanował stając na jednej ręce, jednak skończyło się to wywrotką. Za dużo alkoholu. W końcu wrócił na miejsce i zakręcił butelką, która zatrzymała się na Sasuke.
Naruto-Prawda czy wyzwanie?
Sasuke-Znając twoje głupie pomysły lepiej jeśli wybiorę prawdę.- powiedział z kpiącym uśmiechem, który blondyn odwzajemnił. Ta coś czarno to widzę.
Naruto-Która z dziewczyn najbardziej ci się podoba?-spytał z miną jakby obmyślił iście genialny plan zemsty.
Sasuke-Żadna.- wyraz jego twarzy mówi jasno, że jest wściekły.
Naruto- Oj musisz jakąś wybrać. No chyba, że tchórzysz. -mówiąc to zaczął udawać kurczaka, jednak szybko przestał gdy dostał od Uchihy w łeb. Brunet rozejrzał się po wszystkich, pewnie myśląc o konsekwencjach wyboru. Spojrzałam na niego z miną "choć raz zrób to o co cię proszę" a następnie mój wzrok przeniósł się na Sakurę, która siedzi w stosunku do Sasuke, przede mną więc nawet tego nie zauważyła.Chłopak westchnął.
Sasuke- Sakura.- powiedział w końcu czym chyba wszystkich zdziwił. Różowowłosa od razu się zarumieniła.
Sakura-J-ja?- spytała niepewnie, jakby myślała, że się przesłyszała.
Sasuke-Tak. Dobrze słyszałaś.-powiedział zupełnie obojętnie biorąc kolejny łyk sake. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nareszcie. Choć jeden jedyny raz zrobił coś co mnie nie wkurzyło. Teraz to brunet zaczął kręcić butelką. Fart chciał, że wylosował Sakurę. No cóż. Według zasad musi kręcić jeszcze raz i albo dojdzie do trzech pod rząd, albo zada Sakurze pytanie lub wyzwanie. Gdy zauważyłam, że butelka ma się zatrzymać tuż przed Sakurą, delikatnie jej pomogłam tworząc niewidoczne dla oka niteczki chakry. Za trzecim razem zrobiłam tak samo. No cóż. Szczęściu trzeba czasem pomóc, nawet jeśli nie jest to w 100% fair.
Kiba- No, no Sasuke. Teraz masz okazję pocałować wybrankę swego serca.- powiedział powstrzymując się od śmiechu. Sakura spłonęła rumieńcem, a Sasuke spojrzał najpierw wściekły na Kibe, a następnie na mnie. Skapnął się? Chyba nie. Już po sekundzie, albo krócej jego złość zniknęła zastąpiona przez tajemniczy uśmiech. Już po chwili bez jakichkolwiek wątpliwości pocałował Sakurę. I nie był to krótki i przelotny buziak, a długi i namiętny pocałunek. Naruto zagwizdał, a Ino i reszta dziewczyn zaczęły chichotać. Dopiero po jakimś czasie przestali się miziać. Na zakończenie Sasuke delikatnie pocałował Sakurę w policzek i dopiero wtedy wrócił na swoje miejsce.
Sasuke-Teraz twoja kolej Sakura. -powiedział spokojnie jakby nigdy nic. Dopiero teraz zielonooka wyrwała się z letargu i chwyciła za butelkę, która już po chwili zatrzymała się na mnie.
Mari-Pytanie.-powiedziałam widząc, że Sakura buja w obłokach. Może jednak troszeczkę przesadziłam doprowadzając do tego pocałunku.
Sakura- Co najbardziej lubisz?-po jej minię widzę, ze to było pierwsze pytanie z brzega, ale wcale się tym nie przejmuję.
Mari- Trening.-odpowiedziałam bez wahania. Już chciałam zakręcić gdy do moich nozdrzy doszedł dość nie przyjemny zapach spalenizny. Mimowolnie spojrzałam na grill, z którego zaczęły się wydobywać gęste czarne chmury. -Naruto chyba zapomniałeś wyłączyć grill.-powiedziałam wskazując na urządzenie. Blondyn zrobił przerażoną minę i szybko podszedł do grilla. Już chciał otworzyć ale powstrzymał go Sasuke.
Sasuke-Jeszcze tego brakuje by ogień buchnął ci w twarz.-powiedział zupełnie spokojnie odsuwając blondyna i ostrożnie otwierając klapę. Ogień rzeczywiście gwałtownie się zwiększył ale nieznacznie. Pewnie gdyby Uzumaki otworzył gwałtownie klapę jak to miał zrobić to byłby dużo gorszy efekt niż jeszcze większa chmara dymu. Obydwaj szybko zgasili wszystkie płomienie.
Naruto-I po wyżerce.-mruknął zrezygnowany opuszczając głowę.
Ino-Nie może być aż tak źle.
Kiba- Ale jest.-mruknął gdy podszedł do chłopaków. -Mamy coś jeszcze.
Ino-Chyba tylko paluszki. Ale poczekajcie chwilę skoczę do sklepu...
Mari-Ja to zrobię. Pójdzie mis szybciej niż tobie.
Ino-Serio? Dzięki, poczekaj chwilę, a przyniosę ci pie...-nim zdążyła powiedzieć delikatnie przesunęłam prawą stopę i zniknęłam im z polu widzenia. W ciągu paru sekund znalazłam się przed najbliższym sklepem. Mimowolnie oparłam się o ścianę gdy zakręciło mi się w głowię. Rada na przyszłość- sake plus super szybkość nie idą ze sobą w parzę. Gdy mi przeszło weszłam do środka i rozejrzałam się. Okej szybkie zakupy, trochę burgerów i mogę iść. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Kupiłam wszystko co było potrzebne na grilla plus miętówki, które schowałam do kieszeni spodni. Tylko tego brakowało by było czuć ode mnie alkohol. Podsumowując zakupy i dotarcie do domu Ino razem zajęły mi mniej niż pięć minut. Położyłam wszystko na stole i położyłam się na leżaku.
Ino-Dzięki. Gdybyś poczekała dałabym ci pieniądze.- powiedziała gdy Kiba brał sie za nową porcję. Choć Naruto chciał się zrehabilitować to skutecznie mu to uniemożliwiła pięść Sakury.
Mari-Nie trzeba. Teraz mam pretekst do wzięcia dodatkowej misji.-mruknęłam wstając i siadając w okręgu tak jak poprzednio. Zakręciłam butelką, która wypadła na Ino. Westchnęłam.-Prawda czy wyzwanie?
Ino-Prawda.-odpowiedziała uśmiechając się łobuzersko.
Mari-Po cholerę zrobiłaś to przyjecie?-spytałam na odczepnego.
Ino-Dla rozrywki.- choć zauważyłam w jej oczach, że kłamię, postanowiłam nie drążyć tematu. Teraz to Yamanaka zakręciła i wylosowała Sai'a. Drugi i trzeci raz skończyły się tak samo. Pomału podejrzewam, że już nikt nie gra uczciwie. Pocałunek tej dwójki był krótszy od tego Sakury i Sasuke, ale wydaje mi się że i Ino, i Sai są tak samo zadowoleni. Potwierdzeniem tego są rumieńce na twarzy tej dwójki. Sai już chciał zakręcić lecz zamiast tego spojrzał gdzieś za mnie, a jego mięśnie się napięły. Odwróciłam się i spojrzałam w tym samym kierunku. Omal nie rzuciłam najbliższą rzeczą jaką miałam pod ręką gdy ją zobaczyłam. Jak ta zdzira ma czelność pokazywać mi się na oczy. Wstałam i spojrzałam na nią wrogo. Dziewczyna zeskoczyła i podeszła do mnie.
Mari-Masz tupet by się tu pokazywać.-warknęłam z morderczym wzrokiem, na co ona uśmiechnęła się przyjaźnie.
Izumi- Zawsze byłaś wrogo nastawiona do innych Mari, ale mogłabyś chociaż udawać, że się cieszysz na mój widok. -powiedziała niewinnie. Dokładnie jej się przyjrzałam. Trochę się zmieniła. Zapewne tylko z wyglądu. Dam sobie głowę uciąć, że w środku ciągle jest tą samą zdradziecką zdzirą, która żyję z misją by mnie pokonać. Jednak ja nie należę do osób, które łatwo się poddają.
Mari-Gadaj czego chcesz?-powiedziałam hardo.
Izumi- Nic się nie zmieniłaś. Od razu przechodzisz do konkretów. Ja natomiast stawiam na dobre wychowanie, więc może najpierw przedstawiłabyś mnie znajomym?
Mari-Dobre wychowanie? Żartujesz sobie? Co dobrego jest w kradzieży jutsu i sprzedawania go w Akatsuki?!
Izumi- Chciałam z tym poczekać, ale jak chcesz to masz. Dzięki tej sprzedaży dowiedziałam się bardzo pożytecznych rzeczy o tej organizacji i dla ciebie i dla Sasuke. Ale zwłaszcza dla ciebie. Tyle, że to rozmowa w cztery oczy. Z chęcią pogadałabym dzisiaj, ale jesteś pijana i możesz to źle zrozumieć, dlatego pogadamy jutro. -mówiąc to wyjęła jakąś kartkę i dała mi ją. Oczywiście. Izumi ma dar do kradzieży i wyciągania informacji, jednak nigdy się nie myli. Ciekawe co będzie chciała w zamian? Na pewno zażąda czegoś co mi się nie spodoba. Schowałam kartkę do kieszeni spodni i spojrzałam na nią podejrzliwie.
Mari-Zgoda. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Izumi -Będziesz zadowolona i to bardzo.-powiedziała po czym zniknęła. Westchnęłam rozluźniając się. Po czym spojrzałam na resztę. -Super impreza, ale mam serdecznie dość. Widzimy się jutro.-powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam. Spokojnym krokiem szłam wzdłuż jednej z ulic Konohy, myśląc o tym jak daleko Izumi posunie się tym razem. Zawsze chce czegoś co jest dla mnie ważne, a ja zawsze się zgadzam, po czym robię coś co ją zaboli trafiając w jej czuły punkt. Schemat, który nigdy nie kończy się dobrze dla żadnej ze stron. W końcu obie coś tracimy. Z drugiej strony dzięki ciągłej rywalizacji obie stajemy się lepsze. No przynajmniej jeśli chodzi o umiejętności. Z charakteru obie jesteśmy tak samo podłe choć trudno mi to przyznać. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i zaciąga do jakiego zaułku. Nim zdążyłam zareagować ktoś przyszpilił mnie do ściany twarzą do muru i wykręcił rękę do tyłu. Spróbowałam się szarpnąć jednak jest to na nic. Przez chwilę myślałam, że to Izumi, jednak napastnik jest za silny. Z pewnością mężczyzna. Gdy poczułam ciepły oddech na mojej szyi przestałam się szarpać.
Sasuke -To co zrobiłaś bardzo mi się nie podoba i z pewnością nie puszczę ci tego płazem.-szepnął mi do ucha zimnym tonem drażniąc moją skórę swoim oddechem. W jego głosie jest coś czego nie mogę określić. Coś co mnie niepokoi, a może nawet trochę przeraża, a tak dłużej nie może być.
Mari -Sasuke ty pieprzony dupku puszczaj mnie.-powiedziałam próbując się wyrwać jednak on jeszcze mocniej wykręcił moją rękę. Mimowolnie syknęłam z bólu.
Sasuke- Najpierw musisz mnie ładnie przeprosić za majstrowanie przy butelce.-odpowiedział z kpiną. Czy mi się wydaję czy ta cała sytuacja go śmieszy?
Mari-Zapomnij.-mruknęłam, za co chłopak jeszcze mocniej ścisnął moją rękę.
Sasuke- Mogłabyś powtórzyć?
Mari-Dobra.-krzyknęłam w końcu, wiedząc, że i tak nie wygram.-Przepraszam.-powiedział spokojnie, na co brunet mnie puścił. Odwróciłam się z zamiarem przywalenia mu, jednak szybko złapał moje nadgarstki i znowu przyszpilił do ściany, teraz przynajmniej mogę mu spojrzeć w twarz z morderczym wzrokiem. -Mam nadzieję, że będziesz się za to smażył w piekle, bo gdy się w końcu wyrwę po prostu cię zabiję.
Sasuke- Marzenie ściętej głowy-powiedział z kpiną.- Nie dość, że dla CIEBIE powiedziałem, że to Sakura mi się najbardziej podoba, za co powinienem cię zatłuc, to jeszcze manipulowałaś przy tej cholernej butelce, bym ją pocałował. I nie myśl, że puszczę ci to płazem moja droga. Teraz dam ci wybór i radzę ci dobrze się zastanowić. Jutro z samego rana pójdę do Sakury i powiem jej jaka jest prawda plus dodam coś od siebie. Uwierz, że po tym co zrobię ta dziewczyna będzie miała bardzo, ale to bardzo zniszczoną psychikę. Z tego co zauważyłem na pewno będziesz chciała tego uniknąć, dlatego mam dla ciebie inną propozycję, która bardziej przypadła mi do gustu.- powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
Mari-Czego chcesz?-spytałam przestając się wyrywać. Sasuke zamiast mi odpowiedzieć pochylił się nade mną. Nim zdążyłam się połapać o co chodzi nasze usta złączyły się w pocałunku. Nawet nie wiem dlaczego go nie kopnęłam za to w czułe miejsce. Czyżby aż tak zależało mi na tym by Sakura nie została jeszcze bardziej zraniona? Przecież nawet jej nie lubię. Mimowolnie zamknęłam oczy starając się jak najbardziej zapomnieć, że całuje się z Uchihą. Nie spodziewałam się, że Sasuke może być tak delikatny i czuły. Do tej pory myślałam, że on wcale nie ma uczuć. Zaczęłam odwzajemniać każdy jego pocałunek. Co więcej pogłębiłam go co chyba spodobało się brunetowi. Chłopak mnie puścił, a jedna z jego dłoni znalazła się na moich plecach, a druga z tyłu mojej głowy. Odwzajemniłam ten gest oplatając rękami jego szyje. Przeczesałam palcami jego włosy, przyciągając chłopak jeszcze bliżej siebie. Nasze pocałunki pomału stały się coraz bardziej namiętne i zachłanne. Jego język delikatnie przejechał po mojej wardze po czym wdarł się do moich ust, badając ich wnętrze.Przez myśl przeleciał mi by go ugryźć, jednak zrezygnowałam z tego. Już po chwili nasze języki połączyły się w wspólnym, namiętnym tańcu, a pocałunki tylko zyskały na silę. Chłopak przejechał delikatnie opuszkami palców po moim karku sprawiając, że po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Przycisnął mnie do siebie, tak,że nasze ciała nie dzieli nawet centymetr odległości. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu. Opuściłam głowę ciężko dysząc i próbując złapać oddech. Dopiero gdy zaświtało mi w głowię, że właśnie całowałam się z Uchihą, którego nienawidzę odsunęłam się.
Mari-Jesteś cholernym dupkiem Uchiha.-powiedział twardo wycierając usta, na co on kpiąco się uśmiechnął.
Sasuke -Mówisz jakby ci się nie podobało, a dobrze wiemy, że było inaczej. -mówił pewny siebie.
Mari-Chrzań się. -warknęłam.
Sasuke-Jak chcesz. Możemy uznać, że jesteśmy kwita, Mari.-powiedział bez słowa odchodząc. Chwilę tak stałam nim to wszystko poukładało się w mojej głowię. Gdy tylko tak się stało ze złości walnęłam pięścią w mur. Uchiha Sasuke masz moje słowo, że się zemszczę. Możesz być tego pewien.

środa, 3 grudnia 2014

Sanchigakure-Wioska Marzeń

Szliśmy w całkowitym milczeniu, które pomału doprowadza mnie do szału. Okej, zazwyczaj lubię spokój i cenię małomówność , ale to wygląda jak cisza przed burzą. Zapewne zamiast deszczu polecą kunai i shurikeny. Mam tylko nadzieję, że do tego nie dojdzie. Z resztą czego ja się obawiam? Przecież to nie dzieci. Chociaż z drugiej strony...Mimowolnie spojrzałam się na nich i opuściłam głowę. Zapanowanie nad nieobliczalnymi pomysłami Isao jest trudne, a co dopiero z innymi. Westchnęłam uspokajając się. Jestem przewrażliwiona, a wszytko przez tą przeklętą walkę z Akatsuki. Nie dość, że dałam się tak łatwo zaskoczyć to Itachi bez problemu za mną nadążył, a to było jak kopniak w moje ego. Bardzo mocny i bolesny kopniak. Odruchowo kopnęłam kamyk, który znalazł się pod moimi nogami. Lekko się uśmiechnęłam na myśl, że zamiast tego kamyka mogłabym kopnąć jednego z braci Uchiha, albo obydwu na raz.
Naruto-A więc Mari. Skąd masz sharingan?-spytał przerywając ciszę.Spojrzałam na niego. Po spojrzeniach innych widać, że też ich to interesuje. Szczerzę mi ten fakt wypadł z głowy.
Mari-Urodziłam się z nim. -odpowiedziałam spokojnie.
Sasuke-Jak to?-nic nie powiedziałam na to pytanie, zupełnie go ignorując.
Naruto- Myślałem, że tylko osoby z klanu Uchiha się rodzą z sharingan, a ty masz na nazwisko Hatake. Masz w rodzinie Uchihe?- kolejne pytanie, na które mimowolnie się uśmiechnęłam.
Mari-Nie. Nikt z mojej rodziny nie ma związku z klanem Uchiha. Jeśli chodzi o mnie, to wszczepiono mi sharingan jeszcze przed narodzeniem. -mówiąc to nawet się na niego nie spojrzałam. Eksperymenty Mgły odnośnie sharingan nie są utajnione, choć się o nich nie mówi. Z resztą co się dziwić? Ze wszystkich nienarodzonych dzieci, którym wszczepiono sharingan tylko nieliczne przeżyły i tylko ja mam sharingan. -Zakończmy temat.-dopowiedziałam powracając do milczenia sprzed tej rozmowy.
Isao-Już się zbliżamy.- na te słowa spojrzałam na niego, a następnie mój wzrok przeniósł się na drogę. Rzeczywiście za paręnaście metrów przekroczymy bramę. Odruchowo przyśpieszyłam krok.Nie mogłam się powstrzymać przed biegiem gdy zobaczyłam blond czuprynę chłopaka stojącego w bramie i jego błękitne oczy.
Mari-Akiru!-krzyknęłam rzucając mu się na szyję, tak, że chłopak ledwo się nie przewalił razem ze mną. Mimo tego, że nigdy nie okazywałam aż tak swoich uczuć Akiru przytulił mnie z całej siły.
Akiru-Jeśli tak witasz mnie po paru dniach, to boję się pomyśleć co będzie po paru miesiącach.-na te słowa wyrwała się z jego uścisku z uśmiechem.
Mari-Tylko spróbuj nie widywać się ze mną przez parę miesięcy a zabiję, a potem ożywię i znowu zabiję.
Akiru-To nie brzmi zbyt wesoło.
Mari-Na szczęście nie masz co na to liczyć, bo w każdej wolnej przerwie zamierzam odwiedzać Sanchigakure. No i ciebie przy okazji.
Akiru-Miła jak zawsze.-mruknął mierzwiąc mi włosy po czym przyjrzał mi się uważnie. Akurat w momencie, w którym doszli pozostali.
Naruto-Kto to?-spytał wskazując na Akiru.
Mari-Naruto to Akiru, przywódca Sanchigakure. Akiru masz pecha poznać moją drużynę w składzie Naruto Uzumaki, marzący o zostaniu hokage, Sakurę Haruno uczennicę Tsunade, a o Kakashim i Sasuke już ci wcześniej opowiadałam. Mało się zmienili poza tym, że Sasuke to jeszcze bardziej nadęty dupek niż zapamiętałam.
Akiru-Rozumiem.
Yuki-Ohayo Mari!-krzyknęła podbiegając z siostrą.
Emi-Jak tam w Konoha?
Mari-Ohayo. Całkiem nieźle, ale trochę nudno.
Emi-Co ci się stało w rękę?
Yuki-I od kiedy masz rozpuszczone włosy na misji?-na te pytania uśmiechnęłam się jakby nigdy nic.
Mari-Nic wielkiego. Co do włosów, to frotki w Konoha są beznadziejne. Musiałam je rozpuścić gdzieś tak w połowie drogi,a co do ręki. Znacie mnie. Troszeczkę przesadziłam z treningiem.
Akiru-Miałaś się oszczędzać.
Mari-Wiem. I obiecuje się poprawić, ale za to znam niezłe jutsu. W wolnej chwili ci je pokażę, ale teraz nie marze o niczym innym jak o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. A jeśli dorzucisz do tego dango i TV będę w ósmym niebie.
Akiru-Chyba da się coś załatwić. Chodź zaprowadzę cię. Yuki, Emi zajmijcie się gośćmi.
Kakashi-A co do zwoju...-na te słowa Akiru przerwał mu podnosząc rękę.
Akiru- Niech zgadnę. Mari wpadła na plan by dać zwój Naomi i ją odesłać, aby uniemożliwić wrogom przejęcie go?
Sakura-Skąd wiesz?
Akiru- Naomi pojawiła się z nim parę godzin temu, przekazała zwój i zniknęła.
Kakashi-Czemu nie powiedziałaś?
Mari-Powiedzieć i zrezygnować z szansy odwiedzenia mojej najulubieńszej wioski? Nigdy w życiu. A właśnie ktoś tu mówił o łóżku i kąpieli.-na ostatnie zdanie Akiru uśmiechnął się zaczynając iść i dając mi do zrozumienia, że mam iść za nim.
Akiru-Jak było naprawdę z tą gumką i ręką?-spytał poważnie.
Mari-Zgubiłam gdzieś gumki w gorących źródłach. Wiem co powiesz, dlatego podkreślę, że to nie był mój pomysł, a co do ręki... To nic wielkiego.
Akiru-Skoro tak twierdzisz. Pomału zaczynam się o ciebie coraz bardziej martwić, Mari.
Mari-Nic mi nie będzie.
Akiru-Mam taką nadzieję. -powiedział gdy zbliżyliśmy się do pięknego budynku w mniej zaludnionej części wioski. Rozglądnęłam się w koło.
Mari-Pięknie.-szepnęłam wchodząc za Akiru do posiadłości.
Akiru-To dobrze, że tak uważasz, bo za każdym razem gdy będziesz nas odwiedzać i gdy cię tu nie będzie, ten dom jest twój. Kazałem nałożyć na jego remont i wyposażenie specjalną uwagę i mam nadzieję, że ci się spodoba.
Mari-Dziękuję. Jesteś wspaniały.- powiedziałam posyłając mu uśmiech.
Akiru- Ja muszę już iść, a ty w tym czasie odpocznij.
Mari-Hai.-odpowiedziałam obserwując jak wychodzi.
Akiru-A właśnie masz prezent na łóżku!-krzyknął nim zamknął drzwi. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i cicho szepnęłam "Dziękuje", po czym odwróciłam się i skierowałam do sypialni.

***************************
Punkt widzenia Sasuke
**********************

Dokładnie obserwowałem oddalającą się sylwetkę Mari. Muszę, przyznać, że jest niezłą kłamczuchą. Gdyby nie fakt, że przy tym byłem najpewniej uwierzyłbym w jej wersję. 
Yuki-A więc zapraszamy. Krótkie oprowadzenie i pokażemy wam pokoje. 
Naruto-Macie tutaj jakieś ramen?-nawet nie zdziwiłem się, że to właśnie o to się najbardziej martwił. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że Naruto po prostu nie byłby sobą, gdyby nie myślał o ramen. 
Yuki-Matko. Mari nie kłamała mówiąc, że je uwielbiasz. -odpowiedziała z uśmiechem dokładnie nam się przyglądając.
Sakura-Przecież ani razu nawet nie wspomniała przy was, że Naruto lubi ramen.-powiedziała wtrącając się do rozmowy. Jakby nie mogła sobie darować.
Yuki-No tak, ale Mari opowiedziała nam to jeszcze zanim w ogóle wynikła ta sytuacja z sojuszem.
Kakashi-Jak to?
Yuki-Bo widzicie ona...-nie dokończyła, bo druga dziewczyna, która do tej pory stała cicho przywaliła jej w głowę i to w momencie, w którym zaczęło mnie to interesować. Czy to możliwe by Mari jednak sprawdzała co się dzieję w Konoha?
Emi-Za dużo gadasz. Chyba nie chcesz się jej narazić.-spytała obojętnie patrząc na siostrę, która spoważniała.-Chodźcie już. Poza zaprowadzeniem was mam swoje sprawy i nie zamierzam marnować czasu. -mówiła jakby się wściekła o coś co nie miało miejsca. Bez słowa komentarzu zaczęliśmy iść za blondynkami. Przynajmniej do momentu, w którym podszedł do nich jakiś szatyn o piwnych oczach posturą podobny do Naruto. Nie zauważyłem jednak ani opaski ani broni.
Yuki- A ciebie co przygnało Shinji?-powiedziała z szczyptą podejrzliwości.
Shinji- Słyszałem o powrocie Mari. Wiecie gdzie ją znajdę?
Emi- Akiru zaprowadził ją do mieszkania. Nie masz co liczyć na spotkanie z nią sam na sam.
Shinji- Nie masz się o co martwić. Dopiero co Hiro szedł z nim do gabinetu w sprawie jakiś dokumentów  z archiwum. Zejdzie się do północy.
Yuki-I tak nie masz szans. Przypomnieć ci jak to się ostatnio skończyło?
Shinji-Oj tam, oj tam. Tym razem mam haka o nazwie urok osobisty.
Emi-O czym ty bredzisz? Ty i urok osobisty? Dobre sobie.-powiedziała z kpiną.
Shinji-Jeszcze się przekonasz słoneczko.-powiedział odchodząc.
Yuki-Widzimy się na ostrym dyżurze!-krzyknęła za nim, po czym obie zaczęły się śmiać.-Myślisz, że jak to się skończy?-spytała siostrę.
Emi-Jak zawsze. Zaraz jak ich odprowadzimy trzeba będzie przyszykować sale operacyjną.-odpowiedziała, a mnie coś ścisnęło na myśl, że ten gostek będzie próbował po raz kolejny dobierać się do Mari. Przynajmniej jest gwarancja, że mu przywali. Nie to, żebym był zazdrosny, ale od razu widać o czym ten debil myślał.
Yuki-Ciekawe czy on wie, że Mari i tak jest już zajęta.
Naruto-Jak to?-spytał ciekawy dokładnie im się przypatrując. Szczerze mówiąc sam się tym zaciekawiłem. W końcu wątpię w to, że gdyby miała chłopaka, nic o nim nie wspomniała.
Yuki-Jak to kto? To oczywiste. Oczywiście nie oficjalne, ale to gołym okiem widać, że między nią a Akiru coś jest. Chyba widzieliście ich przywitanie? Jak na Mari to całkiem spory wyczyn tak okazywać emocje i to przy innych. Nie mówiąc już o tym, że oni są nierozłączni...- nie skończyła mówić gdy znowu oberwała od siostry.
Emi-Za dużo gadasz.- na tych słowach nasza, a raczej ich rozmowa się zakończyła. W ciągu pięciu minut dotarliśmy do hotelu. W ciągu kolejnych każdy z nas dostał pokój. Westchnąłem zamykając za sobą drzwi i odkładając swoje rzeczy przy stoliku nocnym.  Położyłem się na łóżku, zamykając oczy. Nie ważne jak bardzo bym się starał nie potrafię odpędzić od siebie wspomnienia o czarnowłosej kunoichi z mojej drużyny. Doskonale pamiętam tą niezdarną, zamyśloną, wiecznie uśmiechniętą dziewczynkę, która jako jedyna potrafiła mnie zrozumieć. Czasem miałem wrażenie, że czyta mi w myślach. Mimowolnie uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak się zmieniła. Na pewno coś się stało, tylko nie wiem co. Jedno jest pewne. Dowiem się o co chodziło choćby nie wiem co.

****************************
Punkt widzenia Mari
**********************

Szłam wolnym krokiem wzdłuż ulic Sanchigakure. Nie mogę powstrzymać uśmiechu na myśl co zrobiłam temu idiocie, gdy po raz setny do mnie zarywał. Shinji kiedy ty do cholery się nauczysz, że ze mną się nie zadziera? Przynajmniej mam atrakcję. Westchnęłam rozglądając się po okolicy. Wszystko wygląda jak ze snów. Przynajmniej wiem, że te moje udręki z Sasuke i obecność Kakashi'ego to mała cena za tą wioskę.
Mari-Żyć nie umierać.-mruknęłam rozciągając się i zatrzymując przy jakieś rzece. Mam jeden dzień na zwiedzanie Sanchigakure i odwiedzenie wszystkich. Chyba powinnam zdążyć. Weszłam na krawężnik i zaczęłam po nim iść ostrożnie kładąc stopy. Te cholerne kafelki rzeczywiście są śliskie. Na mojej twarzy znowu pojawił się uśmiech gdy zobaczyłam swoje odbicie. Włosy związane w kucyk, czarne spodnie, mój pas z bronią i fioletowa bluzka od Akiru zawiązywana na szyi. Do tego na prawej ręce długa rękawiczka rozciągająca się od nadgarstka do barku, a lewa ciągle jest zabandażowana. Nawet nie zauważyłam kiedy noga mi się osunęła i mało nie wpadłam do wodo. W ostatniej chwili złapałam równowagę. Zeskoczyłam z krawężnika i stanęłam na twardej ziemi. Ironia. Bardziej boje się wpaść do rzeki niż stoczyć walkę z Akatsuki.
Sasuke- Musisz ładować się w kłopoty nawet na spacerze?- usłyszałam za sobą. Od razu się odwróciłam w jego stronę. Lekko się uśmiechał, jednak jego oczy ciągle są zimne jak lód. Może nawet bym na niego nawrzeszczała, ale ta wioska sprawia mnie w zbyt dobry nastrój i nie chce tego zepsuć.
Mari-Czy ty przypadkiem mnie nie prześladujesz?-mruknęłam idąc dalej. I choć wolałabym by poszedł inną stroną, wcale mi nie przeszkadza, że chłopak idzie obok mnie. To chyba zły omen.
Sasuke-Nie wierze. Wielka Mari Hatake rozmawia ze mną i jeszcze ani razu mnie nie obraziła. W dodatku ten uśmiech...Chyba muszę zapisać gdzieś ten dzień.
Mari-Dobry pomysł. Bo jutro będę potrójnie wredna.-powiedziałam ciągle sie uśmiechając.
Sasuke-Nie mogę się doczekać.-odpowiedział ironicznie. -Jak tam z ręką?
Mari-Nic wielkiego. Lekka rana. Uszczypnijcie mnie. Czyżby Wielki Sasuke Uchiha się o mnie martwił.-powiedziałam krzyżując ręce na piersi i patrząc na niego z przekąsem.
Sasuke- Raczej o powodzenie następnej misji.-odpowiedział obojętnie.-Pytanie co wprawia cię w tak dobry humor?
Mari-Sanchigakure oczywiście.-odpowiedziałam z uśmiechem obserwując różowe płatki kwiatu wiśni, które niesione przez wiatr przeleciały obok nas.

Mari-A właśnie. Wiesz kiedy jutro wyruszamy z powrotem do Konohy?
Sasuke-Z samego rana.-ta wiadomości trochę pogorszyła mi humor. 
Mari-No cóż. W takim razie idę do Akiru. Może uda mi sie go wyciągnąć od papierkowej roboty. -powiedziałam chcąc odejść, jednak chłopak złapał mnie za nadgarstek zatrzymując. Odwróciłam się w jego stronę. 
Sasuke-Co cię z nim łączy?-spytał dokładnie mnie obserwując. Chwilę na niego patrzyłam doszukując się jakiegoś sensu tych słów. 
Mari-Kompletnie nie wiem o co ci chodzi.-odpowiedziałam szczerze. Bo co mogłoby mnie takiego łączyć z Akiru?
Sasuke-Yuki i Emi powiedziały...
Mari-I wszystko jasne.- mruknęłam przerywając mu. Yuki to istna mistrzyni jeśli chodzi o plotki. Zwłaszcza na mój temat. Okej żadna mi nie przeszkadza, ale odkąd zaczęła rozgłaszać wszem i wobec, że ja i Akiru jesteśmy razem powiedziałam dość. Jak widać nic to nie dało.
Sasuke-Więc odpowiedz.
Mari-Akiru jest dla mnie jak brat i nic poza tym. Z resztą nawet gdyby łączyło nas coś innego to ty nie masz nic do gadania. -powiedziałam poważnie i obojętnie wyrywając mu się i odchodząc. Yuki powinna się przymknąć, a Sasuke przestać się wtrącać. Nie potrzebuje ani ich pomocy, ani wsparcia. Sama umiem sobie radzić. Pięknie. Nagle cały mój dobry nastrój gdzieś zniknął. Wszystko jego wina. Westchnęłam. Raz. Jeden jedyny raz byłam dla niego w pełni miła i tak to się kończy. Nie wiem ile tak szłam nim usłyszałam wybuch. Bez zastanowienia zaczęłam biec w stronę chmary dymu. Już z oddali zauważyłam osuwający się budynek, którego odłamki leciały prosto na jakiegoś chłopca. Bez dłuższych rozważań przesunęłam delikatnie prawą stopę w prawo i parę sekund później miałam dziecko na rękach wskakując na najbliższy budynek. Gdy tylko zauważyłam, że jest w miarę bezpiecznie zeskoczyłam i odłożyłam chłopca na ziemię, który bez słowa z płaczem pobiegł do rodziców. Rozejrzałam się w koło. Jednak dopiero po chwili mój wzrok przeniósł się na dwóch członków z Akatsuki. Itachi i Kisame. To jakieś jaja? Najpierw uciekają, a teraz niszczą moją wioskę.
Mari-Nie dajecie sobie spokoju?Jeśli myślicie, że atakowanie tej wioski pójdzie wam płazem to się mylicie.
Kisame-Wybacz, ale nie mieliśmy jak się sobą skontaktować. -dopiero teraz doszło do mnie, że to są zwykłe kolny. Akurat w tym momencie dotarli tu pozostali członkowie drużyny i parę ninja z Sanchi. W tym Yuki i Emi. Jednak nie za bardzo przejęłam się ich obecnością. 
Emi-Czego chcecie?!-spytała wyjmując katanę i pewnie by sie na niego rzuciła gdyby nie była pewna ich zamiarów. Mój wzrok przeniósł się z Kisame na Itachi'ego w poszukiwaniu odpowiedzi na jej pytanie i to był błąd. Sekundę później zostałam złapana w jego genjutsu Mangekyo Sharingan. Znalazłam się w wielkiej czerwonej pustce. Spojrzałam do góry by zauważyć czarne jak noc chmury. Tego samego koloru jest podłoże. Nigdzie nie widać końca tej "planszy". Nim się zorientowałam byłam przywiązana do wielkiego pnia. Nawet nie próbuje rozerwać więzów. To równie bezcelowe jak jedzenie zupy widelcem. Zmiana przepływu chakry też nic nie da. Jedyne co mi pozostaje to zdać sie na jego wolę. Cholera. Kiedy ja aż tak nisko upadłam? Jestem pewna, że jeszcze jakiś czas temu byłam postrachem innych, że potrafiłam jednym spojrzeniem, jednym słowem zniechęcić wroga do walki i zasiać w nim wątpliwości. Chodziły o mnie pogłoski, plotki i historie, które mroziły krew w żyłach. Byłam niezwyciężona. A teraz? Teraz bezbronnie czekam na wyrok. Na wyrok od osoby, która kiedyś mnie szkoliła.  Itachi. Upadłeś jeszcze niżej ode mnie skoro dołączyłeś do Akatsuki. Spojrzałam przed siebie napotykając jego wzrok. 
Itachi-Powinnaś w końcu zacząć myśleć podczas spotkań z wrogiem. To jak łatwo dałaś się złapać jest żałosne. -powiedział dokładnie mi się przypatrując na co ja się uśmiechnęłam. Pierwsze zdanie brzmiało jakby ciągle był moim mentorem. 
Mari-Dużo chakry przekazałeś temu klonowi, jednak i tak nie powinieneś tak nadwyrężać oczu. To może się źle skończyć. Nie myśl, że się martwię, ale obiecałam coś twojemu bratu i nie możesz mi tu wykitować. -odpowiedziałam zmieniając temat. 
Itachi-Co?
Mari- Czyżby Sasuke nie był ci jednak tak do końca obojętny? Warto zapamiętać. Pytanie brzmi czego chcesz?-na to pytanie na twarzy bruneta pokazał się nikły uśmiech, który szybko zniknął.
Itachi-Lidera zastanawia czemu legendarna  Sayuri zgodziła się na sojusz z Konohą. 
Mari-Jak widzisz są z niego korzyści. A teraz powiedz czego tak na PRAWDĘ chcecie?
Itachi-Informacji. -powiedział wbijając w moje ciało kunai...

***************************
Punkt widzenia Sasuke
**********************

Emi-Czego chcecie?!-spytała wyjmując katanę i wrogim spojrzeniem obserwując członków Akatsuki. Musi być bardzo naiwna jeśli myśli, że jednym pytaniem mogłaby nakłonić ich do zwierzeń. Mari dzięki swoim manipulacjom, może i by się to udało, jednak teraz brunetka stoi dokładnie przypatrując się Kisame i Itachi'emu. Moje spojrzenie przeniosło się na brata. Gdyby nie obecność Mari już pewnie bym się na niego rzucił. Jednak on zdaje się być zupełnie w innym świecie patrząc się w jeden punkt. Dopiero teraz dostrzegłem, że mimo tego, że to klon, to aktywował Mangekyo Sharingan. Odruchowo spojrzałem na Mari. Dziewczyna nie poruszała się nawet o milimetr wpatrując się w oczy mojego brata. Już zamierzałem wyjąc katanę i zaatakować Itachi'ego gdy zauważyłem jak brunet dezaktywuje swoje kekkei genkai, a ciało brunetki bezwładnie upada na ziemię. Odruchowo poruszyłem się i w ostatniej chwili złapałem ją.
Emi-Nic jej nie jest?-spytała zmartwionym głosem. Delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów z twarzy zielonookiej. Nawet nie zdziwiłem się gdy Mari już po chwili się ocknęła. 
Sasuke -Wszystko w porządku.- powiedziałem widząc jak dziewczyna odzyskuje świadomość. Gdy tylko zdała sobie sprawę kto ją trzyma, odsunęła się jak oparzona. 
Mari- Nie dotykaj mnie.-warknęła wstając na równe nogi. Westchnąłem robiąc to samo.
Sasuke- Nie umiesz po prostu podziękować?- dziewczyna zignorowała tą wypowiedź. Jej wzrok skierował się na Itachi'ego. Dopiero teraz zrobiła coś co mnie zaskoczyła. Uśmiechnęła się jakby nigdy nic. Prawie nie zauważyłem ile w tym geście jest fałszu. 
Mari- Teraz jestem wściekła.- powiedziała zupełnie spokojnie, przez co trudno jest uwierzyć w jej słowa. Wystarczyło jedno mrugniecie by Mari znalazła się przy członkach Akatsuki i przebiła ich ciała na wylot za pomocą kunai. W jednej chwili obydwaj zmienili się w chmarę dymu, która szybko opadła. Dziewczyna zeskoczyła i podeszła do Emi. 
Mari-Przekaż Akiru by rozkazał sprawdzić wioskę i okolicę na odległość co najmniej 5 kilometrów. 
Emi-Hai. -mówiąc to odwróciła się i pobiegła w stronę biura blondyna. Brunetka westchnęła i zaczęła iść swoim kierunkiem.
Mari-Dziś wieczór odbędzie się mały festyn. Dobra zabawa. Czujcie się zaproszeni.-powiedziała nim zniknęła. Chyba powinienem się już przyzwyczaić do jej szybkości i zmian jakie zachodzą w jej zachowaniu. Mari- jedna wielka tajemnica, której rozwiązanie z dnia na dzień staję się coraz trudniejsze. Wręcz niemożliwe. 
Sakura-Sasuke nic ci nie jest?-spytała troskliwym głosem. Szczerze mówiąc dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że tu jest. Ta dziewczyna mogłaby się wreszcie odczepić. 
Sasuke-A jak myślisz.-odpowiedziałem obojętnie odchodząc. Może i mógłbym się jakoś dogadać z różowowłosą, gdyby nie jej żałosne zachowanie. Ciągle nie potrafię zrozumieć czemu Mari jest po jej stronie. Czyżbym coś przegapił? Westchnąłem. Muszę w końcu rozszyfrować brunetkę bo zwariuję przez nią. O ile już się to nie stało. Nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że już jestem wariatem i to przez tą dziewczynę. Mimowolnie uśmiechnąłem się na wspomnieni o gorących źródłach, które pojawiło sie w mojej głowię. Kto by pomyślał, że do tego dojdzie? Nawet nie wiem, w którym momencie ją złapałem. Kiedy usłyszałem, że wychodzi zrobiłem to samo. Po paru minutach już na nią czekałem przed drzwiami damskiej części gorących źródeł. Mari była wtedy na tyle zamyślona, że nawet mnie nie zauważyła. A potem? Wszystko działo się jak w filmie. Chciałem z nią jedynie porozmawiać, a zacząłem się z nią droczyć i kto wie do czego by doszło gdyby nie Sakura i jej niezdarność. Po raz pierwszy od dawna zobaczyłem ten uroczy rumieniec na twarzy czarnowłosej kunoichi. Wyglądała wtedy po prostu słodko. Z rozmyślań wyrwała mnie piłka, która omal nie trafiła mnie w głowę. W ostatniej chwili ją złapałem i spojrzałem w kierunku, z której nadleciała. Parę metrów ode mnie stało paru chłopaków wieku może jedenastu lat. Odrzuciłem im ich własność.
Sasuke-Idźcie grać gdzie indziej.-powiedziałem obojętnie. Dzieci grające na ulicy to nigdy nic dobrego. Zwłaszcza w wiosce, która tak niedawno temu była organizacją zajmując się m.in. morderstwami na zlecenie.  Westchnąłem. Jakim cudem Mari tu trafiła? Zatrzymałem się czując czyjąś dłoń na ramieniu.
-Musimy porozmawiać.-powiedział stanowczym głosem nieznoszącym sprzeciwu. 


****************************
Punkt widzenia Mari
&
Wieczór,Festyn
**********************

Festyn trwa już od co najmniej dwóch godzin. Wszyscy świetnie się bawią korzystając z wszystkich atrakcji. A ja? Siedzę na jednym z najwyższych drzew i obserwuje wszystko z ukrycia. Nie to, że nie chce sie zabawić. Stąd po prostu lepiej wszystko widać, a chce zapamiętać każdy szczegół. Z resztą i tak nie mogłabym się bawić. Moje myśli wciąż krążą wokół Akatsuki. Jak mogłam dać sie tak podejść? Pewnie gdybym nie zmieniła tematu i nie odeszła musiałabym wszystko wyjaśniać. Na szczęście Itachi nie wyciągnął moich największych sekretów na światło dzienne i wciąż są one znane jedynie mi. I dobrze. Zamknęłam oczy odpychając od siebie te myśli. Zemszczę się na starszym z braci Uchiha, ale najpierw muszę sie jeszcze podszkolić. Muszę, to zrobić jeśli w przyszłości chcę ochronić Sanchigakure i Konohę.
Naruto-Mari! Idziesz z nami? Zaraz będzie najlepsze?-krzyknął z dołu z uśmiechem machając do mnie. Obok niego była Sakura, która również uśmiechała się zakładając włosy za ucho. Nawet Sasuke miał na twarzy nikły uśmiech, a Kakashi nie czyta książki dokładnie mnie obserwując. Do tego Isao, Kinji, Toshiko, Emi i Yuki. Wszyscy wyglądają jakby dobrze się zaprzyjaźnili. Mimowolnie uśmiechnęłam się i zeskoczyłam.
Mari-Chodźmy już.


Ohayo!
Z góry przepraszam za błędy, które (znowu) na pewno się pojawiły. Mogłabym sie usprawiedliwiać dużą ilością nauki, ale nie oszukujmy się. Ten problem mają chyba wszyscy. No cóż. Będę się starała nad tym pracować. Poza tym chciałabym was uprzedzić, że za niedługo wyjeżdżam na tydzień do Londynu i nie będę mieć możliwości nawet zaczęcia nowej notki więc najpewniej pojawi sie ona dopiero po świetach, Może uda mi sie tego uniknąć ale niczego nie obiecuję. 
Do zobaczenia. 


piątek, 17 października 2014

Starcie

Biegłam w kierunku wybuchu. W ostatniej chwili zatrzymałam się na jednej z gałęzi drzewa stojącego przy dużej polanie, która częściowo była w gruzach. Wzrokiem szybko odszukałam różowowłosą. Na nieszczęście nie jest sama. Przeklęłam siarczyście w myślach rozpoznając członków Akatsuki. Kisame Hoshikagi, jeden z Siedmiu Mistrzów Miecza Ukrytej Mgły, który teraz trzyma Sakurę za włosy wyginając jej rękę do tyłu, w taki sposób, że dziwię się, że kość dziewczyny jeszcze nie pękła. Na przeciwko nich stoi Itachi Uchiha. To nawet ironiczne zważywszy na to co powiedziałam. Starszy z braci Uchiha aktywował Mangekyo Sharingan. Zapewne chcą go użyć na Sakurze by wyciągnąć od niej informację odnośnie zwoju, ale dziewczyna mimo bólu z całej siły zaciska oczy. Zeskoczyłam z drzewa puki mnie nie zauważyli i wykonał jutsu, które ostatnio ćwiczyłam, dokładnie przyglądając się Sakurze. Chwilę później ona i ja znalazłyśmy się w kłębie dymu. Gdy tylko opadł Sakura stała przy drzewie, a ja byłam trzymana za włosy przez Kisame. Szykuje się niezła zabawa. Nim zdążyli się zorientować co się stało, wykorzystałam ich dezorientację by zamachnąć się prawym sierpowym na Uchihe, gdy ten w ostatniej chwili odskoczył z łokcia uderzyłam jego towarzysza, który puścił moją drugą rękę. Dzięki temu, że moje włosy są dłuższe niż u Sakury, bez trudu wykonałam obrót z kopniakiem. Przez siłę uderzenia Kisame odleciał paręnaście metrów dalej puszczając moje włosy. Spojrzałam na Uchihe. Przez to, że mam aktywowany Wieczny Mangekyo Sharingan nie muszę obawiać się, że złapię mnie w genjutsu. Kątem oka zerknęłam na Sakurę, do której pomału zaczęło dochodzić co się właśnie stało.
Mari-Nic ci nie jest?- na to pytanie zielonooka zaprzeczając kiwnęła głową.- Więc otrząśnij się i idź po resztę. Ale to już!- na te słowa Haruno wstała i pobiegła w stronę obozowiska. Wykorzystałam moment i podskoczyłam do góry wyjmując pięć kunai ze specjalnymi notkami. Rzuciłam je w odpowiednie miejsca, czyli przy samych brzegach polany tworząc okrąg. Wylądowałam na jednym kolanie wykonując pieczęć i dłonią dotykając ziemi. Na parę sekund pokazały się czarne znaki, a kiedy one zniknęły notki od kunai zaświeciły na niebiesko łącząc się z sąsiednimi.
Kisame-Co to?- spytał zdezorientowany. Wstałam i ubrałam rękawiczki na dłonie.
Mari-Specjalna bariera na wypadek gdyby któryś z was wpadł na pomysł śledzenia jej. -powiedziałam z pewnym siebie uśmiechem ustawiając się w pozycji bojowej. Bądź co bądź jestem sama na dwóch członków Akatsuki.
Itachi-Nic się nie zmieniłaś, Mari.- dokładnie zaakcentował moje imię, jakby chciał bym doszukała się w nim głębszego sensu. Szczerze mówiąc dziwię się, że mnie rozpoznał.
Mari- Twój brat twierdzi coś zupełnie innego.-powiedziałam z przekąsem, formując pieczęć i tworząc klona. Ja ruszyłam w stronę Uchihy, a moja kopia w kierunku Kisame. Nie muszę ich pokonać, wystarczy ich przetrzymać. Nie czekając na jego ruch zgromadziłam trochę chakry w dłoni i uderzyłam mocno w ziemie, która się roztrzaskała, utrudniając brunetowi złapanie równowagi. Wykorzystując chwilę wyjęłam parę kunai z notkami wybuchowymi i rzuciłam w jego stronę. Gdy tylko eksplodowały przelatując obok niego mężczyzna został pochłonięty przez dym. Dokładnie przyjrzałam się obłokowi mając nadzieję, że trafiłam. Jednak już po chwili zauważyłam, że nikogo tam nie ma. Chciałam się cofnąć lecz uderzyłam o coś. Kątem oka spojrzałam na Uchihe. Przeklęłam w myślach wykonując obrót i celując prawym sierpowym w jego twarz. W ostatniej chwili złapał moją pięść. Jakim cudem dałam się tak łatwo zajść?! Itachi wolną ręką wymierzył we mnie kunai, jednak udało mi się złapać jego nadgarstek. Spojrzałam mu prosto w oczy posyłając mężczyźnie najbardziej wrogie spojrzenie. Jego twarz zostaję ciągle nie wzruszona, jakby nic się nie działo. Zgromadziłam chakre w prawej stopie i wymierzyłam w jego kierunku kopniaka. Tym razem trafiłam odpychając bruneta na kilkanaście metrów. Kątem oka zerknęłam na mojego klona, który całkiem nieźle radzi sobie z Kisame, po czym znów spojrzałam na Itachi'ego.
Itachi-Nie powinnaś odwracać wzroku od przeciwnika.
Mari- Już od dawna nie masz prawa udzielać mi takich porad.-odpowiedziałam przypominając sobie to jak mnie trenował jeszcze za czasów kiedy z rodzicami odwiedzałam Konohę. Akurat w tej chwili Itachi zmienił się w kilkadziesiąt kruków. Genjutsu. No kurwa! Znowu dałam się zaskoczyć. Rozglądnęłam się jednak nigdzie go nie widzę, a raczej nie widziałam do ostatniej chwili gdy o mal nie skrócił mnie od tyłu kunaiem o głowę. Uratowało mnie tylko to, że w sekundę przed śmiertelnym ciosem zamieniłam się miejscami z moim klonem, który przebity ostrzem wyparował. Teraz walczę z Kisame, ale to i tak lepsze niż dać się zabić w tak głupi sposób. Prawda? Odpędziłam od siebie wszystkie rozważania dokładnie przyglądając się swoim przeciwnikom. Jak na złość Kisame odskoczył do Itachi'ego. Razem są silniejsi o ile potrafią współpracować, ale lepiej zakładać najgorsze. Zwłaszcza, że ja jestem sama. Skoncentrowałam chakrę i uformowałam pieczęci jednocześnie wymawiając formułkę.Przystawiłam dłoń do ust formując pętelkę i wydmuchnęłam powietrze, które zmieniło się w ogień, który nabrał kształtu smoka. Ognista bestia leciała prosto w stronę tamtej dwójki do momentu gdy Kisame stworzył fale wody. Tak jak się spodziewałam połączenie wody i ognia utworzyło parę, która przykryła otoczenie zasłaniając widok. Dla mnie jednak to niewielkie utrudnienie. Bądź co bądź dorastałam w Wiosce Mgły. Wzięłam głębszy oddech delikatnie przesuwając prawą stopę. Sekundę później stałam za Kisame i nim zdążył się zorientować uderzyłam w punkty centralne chakry i sparaliżowałam go. Nie czekając na reakcje jeszcze bardziej przyśpieszając pobiegłam w stronę Itachi'ego.  Skumulowałam tyle chakry ile mogłam w pięści i nanosekundę przed uderzeniem zamachnęłam się na mężczyznę. Jednak on jakby nigdy nic złapał moją pięść i przeprowadził ją obok siebie, tak że uderzyłam w powietrze rozpraszając mgłę i tworząc dużych rozmiarów rów, który zrównał z ziemią odcinek lasu na jakieś kilkanaście kilometrów.  Moje źrenice rozszerzyły się przez zdziwienie. To niemożliwe by ktokolwiek mógł za mną nadążyć. Ani fizycznie ani wzrokowo, a tym bardziej niewykonalne jest uniknięcie moje ataku.
Mari-Jak?-szepnęłam bardziej do siebie niż do niego. Ta chwila mojego zdezorientowania wystarczyła brunetowi by wykręcić mi rękę do tyłu i przystawić kunai do szyi.
Itachi- Nic się nie zmieniłaś. Ciągle nie masz żadnego planu ataku. Dziwie się, że jeszcze żyjesz.- powiedział obojętnie jeszcze bardziej wykręcając mi rękę i przyciskając ostrze.
Mari-Zmieniłam się. Nawet jeśli tego nie widać.-mruknęłam po czym dało się słyszeć trzask złamanej kości. A dokładniej mojego barku od strony trzymanej ręki. Przegryzłam wargę w chwili, w której się wyrwałam czego dodatkowym efektem jest przecięcie na policzku. Wykręcenie sobie ręki by ją uwolnić i go podciąć to jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy. Niestety Itachi na czas odskoczył nim udało mi się go zwalić z nóg. Zdrową dłoń położyłam na barku, a już po chwili otoczyła ją zielona chakra. Poczułam piekący ból nastawianej kości, która się zrasta. Już sama nie wiem co gorsze. Szybko skończyłam nie spuszczając go z wzroku. Wytarłam wierzchem dłoni krew z policzka. Na tę ranę nie mam czasu.
Kisame- Z przyjemnością ci coś złamię. - usłyszałam jego głos. No kurwa. Czy oni nie mogą chociażby udawać, że przegrywają. Mogłam go po prostu zabić gdy miałam okazję. Więc czemu tego nie zrobiłam?
Mari-Życzę szczęścia.
Naruto- Sorry za spóźnienie!- krzyknął gdy wbiegli na polanę. Nie wiem czy się cieszę czy wściekam za to, że tu są.
Mari-Niezłe wyczucie czasu. Właśnie zaczęło robić się ciekawie. -powiedziałam podchodząc do nich, na co blondyn się uśmiechnął. Dopiero potem znowu spojrzałam na członków Akatsuki.
Naruto-Teraz nie macie z nami szans!- wrzasnął. Ten chłopak chyba nie zdaję sobie sprawy z tego jak głośno mówi. Jeszcze trochę i na misję będę musiała brać zatyczki oraz tabletki na migrenę.
Kisame- Właśnie na to czekaliśmy.- powiedział z kpiącym uśmiechem na co ja przybrałam pozycję bojową. Dokładnie im się przypatrywałam. Z resztą nie tylko ja. Nie lubię gdy wrogowie mają jakiś plan, a w nim ukryty cel. Gdzie się podziały te walki jeden na jeden gdzie obie strony wiedziały o co walczą? Jak widać poszły się wieszać i jedyne co zostało to nieuczciwe potyczki z ukrytymi celami. Przynajmniej nigdy nie jest nudno. Mój wzrok przeniósł się na Itachi'ego. Gromadzi po coś chakre i dokładnie obserwuję Naruto. To nie wróży nic dobrego.
Kakashi-Jestem ciekaw co takiego przygotowaliście.
Kisame-Zaraz się dowiesz.-nawet nie zauważyłam kiedy Itachi zaczął formować pieczęcie i to w błyskawicznym tempie. Nawet gdybym chciała powtórzyć sekwencję byłoby to na nic. Kątem oka spojrzałam na Naruto, który gwałtownie zbladł. Jego chakra gwałtownie przyśpieszyła. To nie wygląda dobrze.
Sakura-Naruto wszystko okej?-spytała zauważając minę blondyna. Odpowiedzią było nagłe i szybkie uwalnianie się pomarańczowej chakry, która zaczęła otaczać ciało chłopaka przybierając kształt lisiego demon. Z tego co czytałam ogony powinny pojawiać się po kolei. Tym razem pojawił się jednocześnie i to cztery. Okej nic nie jest dobrze. Spojrzałam z wściekłością na Itachi'ego, który jest za to odpowiedzialny, a ja chyba nawet wiem od kogo zgarnął to jutsu.
Itachi-Zabij ich.- wydał polecenie, na które zareagował Naruto i to bez wahania zaczynając biec na Sakurę, która zamiast odskoczyć zasłoniła się rękami. Jest za daleko by ją złapać i odsunąć. Kuso, a Uzumaki jest za szybki by go złapać. Przegryzłam delikatnie dolną wargę używając jutsu i zamieniając się z Sakurą miejscem. Znowu. Minusem tego jest to, że teraz to ja jestem na drodze blondyna. Za późno na ucieczkę. Zostaje tylko stłumienie chakry. Zaczęłam formować pieczęć, lecz nim skończyłam poczułam pazury wbijające się w mój brzuch. Przegryzłam jeszcze mocniej wargę by nie krzyknąć i dokończyłam sekwencję kładąc dłonie na ramionach Naruto.
Mari-Uspokój się. Już wszystko dobrze.- szepnęłam mu do ucha. Sama nie jestem pewna czy te słowa były skierowane do Kuramy czy Uzumakiego. Jednak podziałało czego dowodem jet to, że pomarańczowa powłoka zniknęła. Spojrzałam na nieprzytomny wzrok Naruto, który po chwili zemdlał. W ostatniej chwili złapałam go i delikatnie położyłam na ziemi.
Kakashi-Co z nim?
Mari-Nic mu nie będzie, ale przez brak czasu poza stłumieniem chakry tak troszeczkę go uśpiłam. Zaraz wróci do siebie.-odpowiedziałam dokładnie przyglądając się blondynowi. Nic mu nie jest i dobrze. Mój wzrok przeniósł się na członków Akatsuki, którzy dokładnie mnie lustrowali. Zapewne nie spodziewali się, że ktokolwiek będzie potrafił tak szybko zniwelować ich działania.
Sasuke-A tobie?-pytanie, którego chciałam uniknąć. Pazury wbiły się dość głęboko, ale nie przeszkadza mi to w walce. Zwłaszcza od momentu, w którym za pomocom jednym z technik medycznych zatrzymałam wewnętrzne krwotoki i przyśpieszyłam gojenie ran. Jednak do jutra będę odczuwać te rany przy każdym kroku. No cóż. W końcu nie pierwszy raz.
Mari- Nic. Lekkie zadrapanie.- mówiąc to wstałam i wyprostowałam się jakbym chciała udowodnić swoją rację, Mój wzrok ciągle był utkwiony na przeciwnikach.
Kisame- Jak ty do cholery to zrobiłaś?-powiedział zdenerwowany. Najpewniej nie podoba mu się to, że jakaś piętnastolatka od tak zniweczyła im plany.
Mari-Najpierw ja zadam pytanie. Skąd znacie to jutsu? Czyżby od Izumi?-na dźwięk tego pytania zauważyłam zdziwienie w oczach Kisame. Jeśli chodzi o Itachi'ego brak reakcji z jego strony nie był niczym niezwykłym.
Kisame-Skąd wiesz?
Mari- Proste. Ta cholerna zdzira ukradła mi to jutsu i ma czelność je rozdawać jak popadnie. Nic dziwnego więc, że mam serię technik, które są od tego lepsze. Nie tylko w zapobieganiu.-powiedziałam z satysfakcją. Z satysfakcją też przywalę Izumi tak, że odechce się jej rozdawania MOICH jutsu.
Sasuke-Może byśmy skończyli tę pogawędkę.-w jego głosie dało się wyczuć złość i to bez problemu. Kątem oka zauważyłam, że Sasuke nie spuszcza wzroku z Itachi'ego. Dziwie się, że jeszcze nie rzucił się na brata. Sama z chęcią bym ich zaatakowała i pewnie bym to zrobiła gdybym nie wyczuła czyjeś chakry. Czemu akurat teraz musiał się pojawić? Już słyszę jego przechwałki. Im szybciej to skończę tym lepiej. Zerknęłam jeszcze raz na resztę ekipy i na Sasuke, który jest coraz bardziej wściekły. Mój wzrok przeniósł się najpierw na Kisame, który wciąż ma ten swój wredny, rybi uśmieszek, a następnie na Itachi'ego, na którego twarzy przez góra sekundę pojawił się nikły uśmiech, który nie wróży nic innego. Zawiał wiatr, który zdmuchnął moje włosy na twarz. Szybko je odgarnęłam, przeklinając brak gumek. Nim się zorientowałam brunet zniknął i pojawił się milimetry ode mnie. Chciałam odskoczyć, lecz sparaliżował mnie ból wywołany przez te cholerne rany, które zadał mi nieświadomie Naruto. Zamiast uniknąć ataku poczułam jeszcze większy ból, kiedy starszy Uchiha uderzył mnie w brzuch prosto w rany. Mimowolnie moje ciało się zgięło, a z ust poleciała stróżka krwi. Nawet nie zdążyłam się poruszyć, kiedy złapał mnie za włosy tuż przy głowie i pociągnął do góry tak, że ziemi dotykam już tylko palcami.
Sasuke-Zostaw ją!-nawet na niego nie spojrzałam. Wręcz przeciwnie za te słowa wściekłam się na Sasuke. Tylko pogorszył moją sytuacje, czego skutkiem jest to, że Itachi jeszcze mocniej ścisnął moje włosy. Spojrzałam mu w oczy z wściekłością i już chciałam go kopnąć gdy odrzucił mnie z taką siłą, że przeleciałam do tyłu na paręnaście metrów przełamując kilka drzew. Zamroczyło mi przed oczami. Przeklęłam to z jaką łatwością dałam się zaskoczyć. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam w kierunku, z którego nadleciałam. W kierunku Itachi'ego poleciało parę ostrzy kunai, jednak on bez problemu je uniknął odskakując do towarzysza. Wstałam na chwiejnych nogach i spojrzałam w ich kierunku. Nikt, ale to NIKT nie będzie ze mną tak pogrywał. Skupiłam się na przepływie chakry i delikatnie przesunęłam prawą stopę. Nim którykolwiek z nich zdążył się skapnąć byłam pomiędzy Itachi'm a Kisame. Z całej siły uderzyłam w ziemię, która rozpadła się w drobny mak, przez co stracili równowagę. Następnie  kopnęłam Kisame tak, że odleciał na parę metrów nim w ogóle mnie zauważył i nie zatrzymując się zgromadziłam tyle chakry ile zdążyłam w prawej dłoni, którą zacisnęłam w pięść i przywaliłam starszemu z braci Uchiha, który przez siłę uderzenia poleciał na jakieś drzewo. A wszystko to w parę sekund. Wyprostowałam się i zacisnęłam pięści widząc jak zamiast bruneta o drzewo uderza kawałek pnia. Plus taki, że z drewna zostały tylko wióry. Kątem oka spojrzałam na miejsce gdzie powinien leżeć jego towarzysz i też nici.
Mari-Cholera.- mruknęłam dotykając ran na brzuchu, które cholernie bolą. -Nie mogliście nic zrobić?!- spytałam wściekła, że ich pojawienie zamiast pomóc stało się tylko kolejnym utrudnieniem.Dezaktywowałam sharingan, skupiając się na regeneracji tkanek i rannych narządów.
Isao-Nie powinnaś się na nich wściekać. - powiedział pojawiając się przy mnie. Wiedziałam, że tak będzie.
Sasuke-Znowu ty?- spytał podchodząc do mnie z resztą.
Isao- Stęskniłem się za wnerwianiem tej tutaj.
Mari-Jasne. Lepiej się przyznaj po co tak naprawdę tu jesteś.
Isao-Miałem dość narzekań Akiru, że coś ci się stanie. Jak mogłaś z niego zrobić przywódce?
Mari-Zasłużył.
Isao-Jasne.-powiedział z mieszanką ironii i sarkazmu.- Ale maił rację martwiąc się o ciebie. Już dawno nie widziałem być tak oberwała. Z resztą co się dziwić. Zawsze działasz bez najmniejszego planu czy pomocy i w ogóle od kiedy masz rozpuszczone włosy na misji? Zetnij lub wiąż.
Mari-Skończyłeś?- spytałam wiedząc, że ma rację. Nie mniej i tak mnie wnerwia. Przynajmniej już skończyłam się leczyć.
Isao- Nie. Jesteś pieprzoną idiotką i przeklętym tchórzem. Od kąt zaczęłaś się ograniczać dziwię się, że żyjesz. Następnym razem jeśli postanowisz walczyć sama z kimś pokroju Akatsuki wysil się trochę bardziej mała.
Mari-Nie nazywaj mnie tak.- warknęłam grożąc mu pięścią.
Isao- A więc jednak aż tak nie zmiękłaś.
Kakashi-Nie chciałbym przerywać wam rozmowy, ale mamy misję.
Isao-To twój wujek?
Mari-Tak.-na te słowa Isao posłał Kakashi'emu wrogie spojrzenie.-Ale to nie ważne. Lepiej pójść po rzeczy. -mówiąc to odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku obozowiska nie czekając na resztę. Nawet nie wiem kiedy doszłam i podeszłam do swojego plecaka. Rozpięłam czarną kamizelkę, pod którą mam jeszcze zielony podkoszulek na ramiączkach i schowałam ją do swojego bagażu wyjmując szary luźny T-shirt, który założyłam. W końcu nie chce by Akiru zauważył plamy krwi. Wyleczyłam ranę na policzku i dopiero teraz zauważyłam przecięcie rozciągające się od nadgarstka aż nad łokieć. Nawet nie wiem kiedy dostałam.Westchnęłam i po prostu obandażowałam rękę. Nie chce mi się jej leczyć. Lepiej nie marnować chakry na coś takiego. Założyłam plecak i czekałam na resztę. Przyszli dopiero po jakiś pięciu minutach.  Raczej nie są w zbyt dobrych nastrojach, przynajmniej drużyna, bo Isao zachowuje się jak zawsze. Mogłam zostać i go przypilnować. Westchnęłam podchodząc do nich. Później wypytam o szczegóły. Teraz liczy się tylko dotarcie do Sanchigakure.

Cześć!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, a notka, którą tutaj daje... no cóż. Do najlepszych na pewno nie należy i z pewnością jest pełno błędów. Według mnie jest też za krótka, ale zamierzam wam to wynagrodzić w kolejnym opowiadaniu, które powinno pojawić się w najbliższym czasie. 
Mam nadzieję, że Wam spodoba się ten rozdział, mimo, że moim zdaniem spartoliłam walkę i ogólnie całą akcję. Postaram się nad tym popracować. 
Życzę wam miłego czytania oraz zapraszam do zadawania pytań na http://ask.fm/MariNakane .
"Widzimy się" w następnym opowiadaniu pod tytułem "Sanchigakure-Wioska Marzeń".
A tutaj obrazek z Mari, który wykorzystam właśnie w następnym poście.

piątek, 26 września 2014

Poznajmy się!

Poprawiłam ochraniacz zawiązany w pasie i przejrzałam się w lustrze wiszącym przy wyjściu. Wole rozpuszczone włosy, ale teraz są za długie, więc muszę je wiązać. Westchnęłam zakładając buty i biorąc plecak. Dopiero wczoraj dotarłam ale i tak dziś już jest pierwsza misja. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie drużyna. Jakby się zastanowić nie rozmawiałam z nikim z tej ekipy poza Sasuke, którego nazwałam irytującym. Od tamtego wydarzenia nie widzieliśmy się. Może to i lepiej. Ziewnęłam wychodząc. Szósta rano, to jak dla mnie za wcześnie. Ulicę, zdają się być opustoszałe. Ale co się dziwić? Szósta rano to czas na sen, a nie na pracę.  Westchnęłam prostując się i idąc pewnym krokiem do bramy głównej. Nawet nie wiem ile zajęło mi dotarcie na miejsce. Jestem pierwsza. Oparłam się o słup czekając na resztę. Dopiero po chwili zobaczyłam Sakurę, która bez słowa stanęła z boku i co chwila na mnie spoglądała jakbym była jakimś rzadkim okazem muzealnym. To trochę wkurzające.
Mari- Przepraszam za wczoraj. Byłam trochę zdenerwowana i mnie poniosło.- powiedziałam chłodno spoglądając na nią.
Sakura-Nic się nie stało. Już nawet o tym zapomniałam.
Mari- A więc mam coś na twarzy?- spytałam z kpiącym uśmieszkiem.
Sakura- Nie. Dlaczego pytasz?
Mari- Ciągle na mnie zerkasz jakbym miała coś na twarzy. Powiedz wprost o co chodzi. To nam sporo ułatwi.
Sakura- Co cię łączy z Sasuke-kun'em?
Mari-Nic. Nienawidzę go, chyba dałam wam to wczoraj do zrozumienia. Skąd ten pomysł?
Sakura- Kiedy zorientował się kim jesteś, kompletnie mnie zignorował i poszedł za tobą. Znaliście się, prawda?- powiedziała unikając mojego wzroku.
Mari- Jak byliśmy dziećmi. Ale tak jak mówiłam nic mnie z nim nie łączy. Na prawdę myślisz, że coś mogłoby być między nami?
Sakura- No cóż. Nigdy nie widziałam, żeby Sasuke w jakikolwiek sposób reagował na jakąś dziewczynę.- powiedziała dość smutnym tonem patrząc w ziemię. Ta dziewczyna naprawdę go kocha. Nie mogła gorzej trafić. - No, a ty też jesteś dość ładna. Jesteś, szczupła, zgrabna, masz długie włosy, poruszasz się z gracją no i całkiem... duży biust. -ostatnie słowa powiedziała cicho, a ja mimowolnie zaczęłam się śmiać. Dopiero teraz na mnie spojrzała.
Mari-Może i mam duże cycki ale wątpię bym mu tym zaimponowała. Poza tym moim zdaniem faceci, którzy patrząc jedynie na wygląd dziewczyny zasługują na kastrację. -powiedziałam z uśmiechem, powstrzymując śmiech. -Tak jak mówiłam jeśli chodzi o Sasuke, to ja mogę go jedynie kopnąć w tyłek. Jest cały twój tylko błagam nie uganiaj się za nim, bo to żałosne.- powiedziałam spokojnie.
Naruto- Ohayo!- usłyszałam jego krzyk. Wraz z zielonooką odwróciłyśmy się do w jego stronę. Idzie razem z Sasuke. Dopiero po chwili do nas doszli.
Mari- Ohayo Naruto. Miło cię znowu widzieć.
Naruto-Ciebie też Mari-chan. O czym rozmawiałyście?
Sakura- O niczym. -powiedziała po czym spojrzała na Sasuke-Ohayo Sasuke- kun.-mówiąc to podeszła do niego jednak Sasuke kompletnie ją zignorował.
Mari-Kakashi ciągle się spóźnia?- spytałam po dłuższej chwili milczenia.
Naruto- To już jego zwyczaj. Pewnie znowu wymyśli jakąś tandetną wymówkę.- powiedział z uśmiechem na myśl o nauczycielu, ja jedynie spojrzałam w niebo. Czym oni różnią się ode mnie, że wolał związać się z uczniami niż z własną siostrzenicą? Odepchnęłam od siebie te myśli. Kakashi to po prostu narcystyczny, egoistyczny pracoholik, dla którego powiązania rodzinne to tylko przeszkoda.
Sasuke- O czym myślisz?- nie zareagowałam na jego pytanie, delikatnie odbijając się od słupka. Podeszłam do Naruto.
Mari-Wiesz o co chodzi w tej misji?
Naruto- Nie. Kakashi nic nie powiedział. Mówił tylko, że wszystko wyjaśni podczas zadania.
Mari-Rozumiem.
Kakashi- O tutaj jesteście!- powiedział nagle pojawiając się w kłębie dymu.
Naruto-Spóźniłeś się!!!- wydarł się tak głośno, że przez parę sekund myślałam, że stracę przez to słuch.
Kakashi-Ah tak, ale po drodze spotkałem staruszkę i musiałem jej pomóc w zakupach.
Naruto- Tak wcześnie nikt nie robi zakupów!
Kakashi-No cóż. Lepiej będzie jak już pójdziemy. -powiedział ruszając. Tuż za nim szedł Naruto, który kłócił się o coś z Sasuke, a tuż za nimi szła Sakura. Ja szłam w pewnej odległości. Nie będę się wcinała do nich na siłę. Nie potrzebuje tego. Niech mi nie wchodzą w drogę i będzie dobrze.  Spojrzałam na tamtą trójkę. Sakura właśnie przywaliła za coś Naruto. Chyba powinnam ich bardziej słuchać.
Sakura- Naruto przestań wrzeszczeć na Sasuke i prowokować te kłótnie.- krzyknęła na blondyna, jakby to  była jego wina. Spojrzałam na nią zirytowana. Mówiłam jej przecież by nie uganiała się za Sasuke, bo to żałosne. Jak widać landryna kompletnie głupieje przy tym dupku.
Sasuke- Sakura przestań mnie bronić. To żałosne.  Nie wiesz nawet jaka jesteś iry...- nie skończył mówić bo dostał kamykiem w nogę. Zatrzymał się z resztą i spojrzał na mnie, a ja wysłałam mu groźne spojrzenie. Nie pozwolę mu się tak do niej zwracać. Co z tego, że jest irytująca?! Ta dziewczyna go kocha, mógłby być choć trochę delikatny.
Mari- Nie uczono cię jak zwracać się do kobiet? Trochę więcej pokory Uchiha. -powiedziałam obojętnie idąc dalej i wymijając ich. Teraz to ja szłam za Kakashim, a oni za mną.  Zapowiada się długa droga.

*****&*****

Naruto-Tak!!!- krzyknął szczęśliwy gdy dotarliśmy do Gorących Źródeł. To nasz dzisiejszy przystanek. Kakashi poszedł nas zarejestrować, a my czekamy na niego w holu. Jak dla mnie to zbyteczny wydatek. 
Sasuke- Ucisz się młotku, nie jesteśmy tu sami. 
Naruto-Nie nazywaj mnie tak. 
Mari-Obaj się uciszcie.- mruknęłam zażenowana ich zachowaniem. Gorzej niż z małymi dziećmi. 
Kakashi-Wszystko już załatwione. Chodźcie.- powiedział prowadząc nas do pokoju.- Będziemy mieć wspólny salon i łazienkę, więc starajcie się nie zajmować jej zbyt długo. Sakura, Mari wy będziecie miały wspólny pokój po lewej, a ja z chłopakami ten po prawej.- powiedział dając Sakurze pokój od naszej wspólnej, tymczasowej sypialni. Poszłam za nią do pomieszczenia i usiadłam na łóżku przy oknie, kładąc plecak obok szafki nocnej. Położyłam się i zamknęłam oczy. 
Sakura- Nie idziesz do gorących źródeł?
Mari- Nie. Może później, jak na razie chce sobie poleżeć.- powiedziałam nawet na nią nie zerkając.
Sakura- Jak chcesz.- mruknęła. Po chwili usłyszałam już tylko dźwięk rozsuwanych i zamykanych drzwi. Otworzyłam na chwilę oczy. Już poszła. Niech robi co chce. Teraz przynajmniej mam ciszę i spokój. Jeśli chodzi o misję Kakashi powiedział, że wszystko wyjaśni podczas obiadu. Zastanawia mnie czemu z tym tak zwleka. Przecież im szybciej się dowiemy tym lepiej. Prawda? Musi mieć w tym jakiś interes. Tylko jaki? Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi, jednak nie otwierałam oczu. Zapewne Sakura o czymś zapomniała. Jeśli pomyśli, że śpię, to nie będzie mi przeszkadzać, a nie mam ochoty z nią gadać.
Sasuke- Myślisz, że uda ci się mnie nabrać?- usłyszałam tuż przy swoim uchu. Od razu otworzyłam oczy i spojrzałam w bok. Sasuke kucnął przy łóżku, tak, że patrze mu teraz prosto w oczy. Jeszcze ma czelność się uśmiechać. 
Mari- Co ty tu do cholery robisz?- spytałam posyłając mu wrogie spojrzenie i siadając. 
Sasuke- Kakashi woła na obiad. - na te słowa chciałam wstać, lecz złapał mnie za nadgarstek, zatrzymując mnie. Spojrzałam na niego z pytaniem w oczach i wściekłością ratlerka.- Mogłabyś chociaż udawać, że nie chcesz mnie zabić.
Mari- Po co? Przecież i tak wiesz, że chce to zrobić. A teraz mnie puść, bo złamie ci tą rękę.-powiedziałam. Sasuke jeszcze chwilę mnie trzymał mierząc się ze mną wzrokiem, jednak w końcu odpuścił. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do salonu. Stół już jest nakryty i to pokaźnie. Najróżniejsze przysmaki. Chyba wszystkie potrawy jakie istnieją.  Podeszłam do stołu i usiadłam obok Sakury, która siedzi naprzeciwko Kakashi'ego. Spojrzałam na blondyna, który miał dość naburmuszoną minę. Siedzie naprzeciw mnie, więc łatwo to ocenić.
Naruto-Ile mu to jeszcze do cholery zajmie.-mruknął do siebie.
Mari-O co chodzi?
Naruto-Nic szczególnego. Po prostu panicz "Wielki Uchiha" postanowił się ociągać wiedząc, że nie możemy jeść nim przyjdzie. 
Mari-Czemu nie?
Kakashi-Mari powinnaś dbać o maniery.- puściłam jego uwagę mimo uszu robiąc równie naburmuszoną minę co Naruto. Od kiedy to on niby martwi się o moje maniery co?! I jeszcze muszę czekać na szanownego dupka. Okej nie jestem aż tak głodna, ale uwaga Kakashi'ego była zbędna. 
Sasuke-A im co?- usłyszałam jego głos i razem z resztą spojrzałam w kierunku bruneta, który usiadł obok mnie, jakby nie miał miejsca. Posłałam mu wrogie spojrzenie i odwróciłam wzrok w stronę blondyna.
Mari-Smacznego Naruto-kun. -na te słowa Uzumaki uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
Naruto-Smacznego Mari-chan.- odpowiedział przełamując pałeczki tak samo jak ja. Muszę przyznać, że ten sufiks "chan" nigdy mi się nie podobał, ale też zbytnio mi nie przeszkadza. Bez słowa zaczęłam jeść. Szczerze mówiąc nie jestem ani trochę głodna, choć nic nie jadłam. Mogłabym wstać podziękować i iść, ale przecież obiecałam Akiru, że będę się regularnie odżywiać, więc muszę dotrzymać słowa. Nawet jeśli jest mi to nie po drodze. Spojrzałam na Naruto i Sasuke, którzy się ścigali, kto więcej zje. Mówiłam już, że zachowują się jak dzieci? Westchnęłam obserwując ich przez chwilę. Brali co się dało i pakowali sobie do buzi, jakby zależało od tego ich życie. Ścisnęłam mocniej pałeczki po czym rzuciłam je tak, że wybiłam ich pałeczki z rąk. Chłopcy spojrzeli na mnie jak na jakieś widmo przełykając to co mieli w ustach. 
Mari- To nie wyścigi jedźcie normalnie, albo w innym pomieszczeniu. Powinniście dbać o maniery.-powiedziałam biorąc kolejną parę pałeczek i przełamując je, po czym wróciłam do jedzenia. Chłopcy spiorunowali się wzrokiem i zrobili to co ja. Tyle, że tym razem spokojniej. 
Kakashi- Jesteście dziś nadzwyczaj cicho. -powiedział przerywając dłuższą chwilę ciszy. 
Mari- Powiesz w końcu o co chodzi w tej misji?
Kakashi-Ach tak. Prawie zapomniałem. Misja, którą nam przydzielono jest rangi S i wymaga najwyższej czujności, jednak nim powiem o co chodzi poznajmy się! No to kto zaczyna?-spytał z uśmiechem, którego zarys dostrzegłam zza maski.
Mari-To zbędne powiedz o co chodzi i...
Kakashi-Mari oczywiście wiem, że jesteś wszechwiedząca i wszechmogąca, ale mogłabyś choć raz nie patrzeć na wszystko z góry.- powiedział z ironią, jakby tłumaczył coś dziecku. Niech se weźmie te swoje gadki i wsadzi głęboko w cztery litery. Kątem oka zaważyłam, że nikt nie ma zamiaru się odezwać.-A więc skoro nikt nie zaczyna. Nazywam się Hatake Kakashi. Nie zdradzę wam co lubię, a czego nie. Co do moich marzeń...Mam kilka hobby.- ta. Bardzo pomocne wujaszku. teraz na pewno poznałam cię jak nikogo innego. Ironia moich myśli jest nawet dla mnie wkurzająca. Przynajmniej w tej chwili.
Sakura-Jestem Sakura Haruno... Ulubiona rzecz... znaczy...ukochany człowiek... A może lepiej powiem o planach na przyszłość... Nie lubię: Naruto!-mówiła co chwilę zerkając na Sasuke. Czy ona myśli, że mu tym zaimponuję? Westchnęłam. Landryna zawsze zostanie landryną.
Sasuke- Nazywam się Uchiha Sasuke. Jest wiele rzeczy, których nienawidzę, ale nie ma niczego co bym szczególnie lubił. Moim jedynym celem jest zabicie osoby odpowiedzialnej za śmierć mojego klanu.-oczywiście pesymista, myślący jedynie o zemście. Co Sakura w nim w ogóle widzi?
Naruto-Naruto Uzumaki! Lubię ramen z paczki, chociaż bardziej lubię prawdziwy ramen o smaku miso, który stawia mi sensei Iruka! Nie lubię...tych trzech minut po zalaniu makaronu wrzątkiem. Moim marzeniem jest stać się Hokage!!!I tym samym zdobyć uznanie wszystkich ale to wszystkich mieszkańców osady! Hobby...Rozrabianie! -optymista, przeciwieństwo Sasuke i uwielbia ramen. Chyba go lubię.
Kakashi- Teraz twoja kolej Mari.- powiedział gdy dłuższą chwilę myślałam.
Mari-Mari Hatake. Lubie trenować, nie lubię gdy ktoś miesza się w moje sprawy. Nienawidzę klanu Uchiha, a moim celem jest przewyższyć wszystkich hokage, klan Uchiha i kogo się da. - powiedziałam obojętnie patrząc w talerz i kończąc kolację. - To o co chodzi z tą misją?-na moje pytanie Kakashi westchnął.
Kakashi-Naszą misją jest przetransportowanie bardzo ważnego zwoju do Wioski Ukrytej w Górach.- na te słowa wyprostowałam się i skupiłam całą swoją uwagę na wujku, który wyciągnął rzeczony zwój. Czemu nic o tym nie wiedziałam?!- Jest to misja rangi S. Z tego co udało się już ustalić Akatsuki już od dawna szykują się na zdobycie tego zwoju.
Sakura- Więc możliwe, że ich spotkamy?
Kakashi-Tak.
Sasuke-Ale nie wiadomo kogo dokładnie.-mruknął do siebie.
Mari- Świat wokół twojej zemsty się nie kręci.-powiedziałam wrogo, po czym odetchnęłam i spojrzałam na zwój. Już po chwili omówiliśmy plan, a Kakashi pozwolił nam iść do gorących źródeł, ja jednak poszłam na taras i usiadłam obserwując zachód słońca. Powrót do Sanchigakure powinien wprawić mnie w dobry nastrój. Więc czemu tak nie jest?Westchnęłam patrząc na czerwieniejące niebo, a może raczej na pomarańczowe. Jest też trochę żółci, fioletu,  błękitu i granatowego. Zachody słońca właśnie dlatego są piękne, że można zobaczyć wiele barw pokrywających niebo. Zwiastun nocy, zwieńczenie dnia. Uśmiechnęłam się spoglądając w niebo. Wstałam i weszłam do środka. Reszta poszła na kąpiele wiec mogę sobie odpocząć. Szybkim krokiem znalazłam się w tymczasowej sypialni na swoim łóżku i wyjęłam jeden ze zwojów. Mogę wykorzystać ten czas na coś pożytecznego i chociaż przestudiować jakieś nowe jutsu.  Jest dość proste, ale może się przydać.

 Po jakimś czasie mimowolnie ziewnęłam patrząc na zegarek. Minęły jakieś trzy godziny, a ja przeczytałam wszystkie nowe zwoje z jutsu jakie przy sobie miała. Schowałam je i wstałam w tym samym momencie, w którym do pomieszczenia weszła Sakura.
Sakura- Nie wiesz co straciłaś.
Mari- Jakoś mi to nie przeszkadza. -burknęłam odstawiając swoje rzeczy po czym wyszłam. Jest już dość ciemno.  Wszyscy najpewniej już siedzą w pokojach. Na szczęście gorące źródła są jeszcze otwarte, więc mimo późnej pory właśnie tam się skierowałam. Weszłam do przebieralni dla kobiet i po paru minutach już zanurzałam się w przyjemnie gorącej wodzie. Oparłam głowę o podest i spojrzałam na rozgwieżdżone niebo.
Mari- Piękne- szepnęłam delikatnie się uśmiechając. Wsunęłam jeden niesforny kosmyk za ucho. Resztę włosów spięłam w wysokiego koka, ale akurat to pasmo jest zbyt krótkie.
Sasuke- Powiesz czemu o takiej porze chciałaś tu przyjść?- usłyszałam jego głos zza płotu, który przedziela część żeńską od męskiej. Postanowiłam go zignorować, że też musiał się do mnie przyczepić. - Więc teraz będziesz zachowywać się jak trzylatka i postanowiłaś się nie odzywać?- spytał chyba rozbawiony- No cóż w końcu mogę wpaść na pomysł, że się topisz i po prostu przeskoczę przez ten płot. Więc jak będzie?- na te słowa i myśl, że mógłby to zrobić poczułam jak moje policzki pomału stają się czerwone.
Mari-Jesteś zboczonym dupkiem Uchiha. -powiedziałam zdenerwowana.- Czego chcesz?
 Sasuke- Odpowiedzi, ale to nie jest odpowiednie miejsce na taką rozmowę.
Mari- Więc?
Sasuke- Czemu przyszłaś tu o takiej porze?
Mari- Jest tu spokojniej niż za dnia i mogę pomyśleć. Przynajmniej tak było do puki nie przyszedłeś. Z resztą nie co dzień można rozkoszować się taką kąpielą i widokiem tak pięknych gwiazd.
Sasuke-Nie znałem cie od tej strony.-powiedział po dłuższej chwili milczenia.
Mari- Nie dziwie się, bo ty wcale mnie nie znasz. Powinieneś w końcu dać mi spokój. Wiele by to ułatwiło.
Sasuke- Na przykład co?
Mari- Wszystko. Między innymi nie musiałabym z tobą rozmawiać, a poza misjami i treningami nie musiałabym cię znosić.
Sasuke- Naprawdę właśnie tego chcesz?
Mari- Im mniej się widzimy tym mam mniejszą ochotę cię zabić. Więc tak. Właśnie tego chce. Byś mnie omijał szerokim łukiem. Dla dobra naszej dwójki. -powiedziałam wstając i wychodząc. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do szatni by się wysuszyć i przebrać. Mimowolnie się uśmiechnęłam wychodząc na korytarz i omal nie upadłam wpadając na kogoś. Na szczęście ten ktoś złapał mnie w ostatniej chwili podtrzymując w pasie.
Sasuke- Wiesz, że trudno będzie cie unikać jeśli będziesz tak na mnie wpadać?-powiedział rozbawiony.
Mari- To ty stałeś pod drzwiami, a teraz mnie puść.
Sasuke- Jeszcze chwilę chce cię potrzymać. Stęskniłem się za moją małą Mari.- ostatnie zdanie szepnął mi prosto do ucha, na co ja delikatnie się zarumieniłam.
Mari- Twoja mała Mari?- powtórzyłam niepewnie.- Nie pamiętam byś kiedykolwiek mnie tak nazywał, a tym bardziej nie pozwalam byś nazywał mnie tak ani teraz ani w przyszłości.
Sasuke-Lubie, patrzeć jak się rumienisz. Wyglądasz bardzo słodko.
Mari- Chcesz mnie wyprowadzić z równowagi?!- powiedziałam wściekła próbując się wyrwać, jednak on przycisnął mnie do siebie, na tyle mocno, że stykamy się ciałami.  Jedną ręką obejmując mnie w tali, a drugą łapiąc moją prawą dłoń, którą próbowałam go uderzyć.
Sasuke- Z tego co widzę już jesteś rozdrażniona. Może chciałabyś bym pomógł ci się rozluźnić?- szepnął mi do ucha opierając swoją głowę na moim ramieniu. -Ślicznie pachniesz.- dopowiedział jeszcze mocniej mnie ściskając.
Mari- Jak ci przywalę to będziesz wąchać kwiatki od spodu. O co ci do cholery chodzi?!- spytałam próbując się wyrwać, lecz kiedy zdałam sobie sprawę, że to bezcelowe i tylko dostarczam mu rozrywki dałam sobie spokój.
Sasuke- Chce wiedzieć co cię tak zmieniło i odzyskać moją Mari.
Mari- Po pierwsze nigdy nie byłam twoją własnością, po drugie tamtej już nie ma. Wydoroślałam i jest mi z tym bosko. Jeśli myślisz, że kiedykolwiek będę taka jak kiedyś to się grubo mylisz.- powiedziałam patrząc przed siebie. Jego głowa skutecznie uniemożliwia mi ruch. Mimowolnie drgnęłam kiedy poczułam jego wargi na mojej szyi. Krótki, przelotny pocałunek, który wywołał u mnie gęsia skórkę. Nie to, żeby Sasuke mi się podobał. Brunet odchylił głowę i oparł swoje czoło o moje tak, że czy chciałam czy nie, jestem zmuszona patrzeć w jego oczy, a nasze twarze dzielą milimetry.
Sasuke- Zrobię wszystko by cię odzyskać.- powiedział pewnie i stanowczo patrząc w moje oczy jakby chciał przejrzeć mnie na wylot. Jak dla mnie to już granica mojej cierpliwości. Już chciałam aktywować sharingan i użyj jakiegoś jutsu, które posłało by go do diabła gdy usłyszeliśmy dziwny brzdęk tłuczonego szkła. Sasuke poluźnił uścisk co wykorzystałam by się wyrwać.Posłałam mu wściekłe spojrzenie i poszłam sprawdzić co się stało. Ledwie wyszłam zza rogu, a zauważyłam rozbity wazon, który stał przy krawędzi korytarza prowadzącego do naszych pokoi.
Sasuke- Ktoś nas podsłuchiwał?- powiedział obojętnie podchodząc do mnie.
Mari- Nie trudno się domyślić. -mruknęłam zauważając coś błyszczącego. Podniosłam owy przedmiot. Breloczek w kształcie różowego kwiatu wiśni. Zacisnęłam go w pięści przypominając sobie, że nie tak dawno widziałam go przy pasku Sakury. Musiała tu być.
Sasuke- Coś się stało?
Mari- Pojawiłeś się. Nic gorszego nie mogło mnie spotkać.- powiedziałam idąc w stronę pokoju i zostawiając go. Niech robi co chce. Nawet nie wiem kiedy doszłam do drzwi prowadzących do sypialni, którą dziele z Sakurą. Delikatnie rozsunęłam je i przez szparkę zauważyłam skuloną Sakurę leżącą na łóżku. Nie trzeba być geniuszem by zorientować się, że różowowłosa płacze. Na pewno widziała tamtą scenkę i ubzdurała sobie nie wiadomo co. Okej. Nie lubię jej. Nie lubiłam jeszcze zanim dostałam się do tej ekipy, a wtedy widziałam ją może z parę razy i to przelotnie. Weszłam po cichu zasuwając po sobie drzwi i stanęłam na przeciwko jej łóżka.
Mari-Sakura wiem, że nie śpisz i że to wszystko widziałaś. Daj mi się wytłu...
Sakura- Nie chce twoich tłumaczeń. Oszukałaś mnie. Mówiłaś, że go nienawidzisz, a teraz byliście bliscy pocałowania się. Od teraz Mari jesteś moim największym wrogiem i nic tego nie zmieni.- powiedziała nawet na mnie nie patrząc. Nie uwierzy mi i to wiem na pewno. Odłożyłam jej breloczek na szufladę i poszłam do łazienki gdzie przebrałam się w piżamę, a następnie położyłam się. Odkręcę to tylko jeszcze nie wiem jak. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł sen.

***********

Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się przez okno. Zasłoniłam się kocem aż po czubek głowy lecz to zbytnio nie pomogło. Ziewnęłam i wstałam rozciągając się. Spojrzałam w stronę Sakury. Ciągle śpi. Może to i dobrze. Westchnęłam przypominając sobie wczorajszą sytuację i zaciskając pięści na wspomnienie o Sasuke. Ten pieprzony kretyn. To jego wina. Przetarłam oczy i wzięłam swoje ubrania. Następnie weszłam do łazienki i zakluczyłam za sobą drzwi. Rzeczy położyłam na krześle i chwilę później stanęłam pod prysznicem odkręcając korek z gorącą wodą. Muszę się zrelaksować i przemyśleć parę rzeczy. Podczas myślenia doszłam do paru niezłych wniosków.
1. Sasuke to dupek- nienawidzę go całym sercem.
2. Sakura to landryna zakochana w Sasuke-myśli, że flirtuje z brunetem choć to nie prawda.
3. Sakura jest wściekła na mnie, bo Sasuke chciał mnie wkurzyć, a ona to źle odebrała- i to katastrofalnie źle.
4.Nie zależy mi na przyjaźni Sakury, ale nie chce jej zranić- przynajmniej nie w ten sposób.
5. Sakura mi nie uwierzy- Sasuke czy tego chce czy nie będzie musiał jej wszystko wyjaśnić.Już o to zadbam.
6. Spóźnię się na śniadanie- wcale się tym jednak nie przejmuje.
7. Pomysł Kakashi'ego z tymi gorącymi źródłami był oraz jest beznadziejny- i to do potęgi entej.
8. Naruto to jedyna osoba w tej ekipie, która mnie nie wkurzyła- chyba postawie mu za to ramen.
9. Idziemy do Sanchigakure jednak nie czuje z tego powodu radości- mam nadzieje, że to się zmieni.
10. Punkty od 1 do 5 mnie wnerwiają więc, muszę to wyjaśnić jeszcze dziś.
Wniosek jedenasty brzmi najrozsądniej "Dziś myślenie mi nie idzie. Punkty wyżej są żałosne." Westchnęłam spłukując szampon i wychodząc owijając się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem. Dziś moje oczy są szaro-zielone. Z naciskiem na "szaro". Wysuszyłam się i ubrałam. Następnie się uczesałam i zapięłam moje naszyjniki. Odruchowo sięgnęłam do miejsca, w którym wczoraj zostawiłam gumki do włosów, jednak teraz ich nie ma. Byłam pewna, że właśnie tu je położyłam. Przeczesałam włosy ręką rozglądając się po pomieszczeniu. To niemożliwe bym je zgubiła. Może zostawiłam je gdzie indziej. No cóż muszę je znaleźć, a następnym razem wziąć parę na zapas. Jak mogłam nie wpaść na to, że takie gumki mogą się zgubić?! Wyszłam z łazienki i pierwsze co zobaczyłam to Sasuke. Ten dzień nie mógł zacząć się gorzej. Brunet stanął na przeciwko mnie i dłonią złapał jeden z kosmyków moich włosów podnosząc go na poziom swojej twarzy. Delikatnie go pocałował bawiąc się nim w palcach.
Sasuke- Orchidea i wanilia. Mam rację?- powiedział z chytrym uśmiechem dokładnie odgadując zapach mojego szamponu.
Mari-Czego chcesz?-mruknęłam wściekła wyrywając kosmyk włosów.
Sasuke- O wiele ładniej ci w rozpuszczonych włosach.
Mari- Spieprzaj. Jeszcze dzisiaj masz powiedzieć Sakurze, że nic między nami nie ma poza nienawiścią.
Sasuke- Kto mnie do tego zmusi?
Mari-Ja. I radzę ci nie nadwyrężać mojej cierpliwości.- powiedziałam wymijając go. W sypialni okazało się, że Sakura już nie śpi. Jej łóżko jest puste i dokładnie pościelone. Westchnęłam przeszukując pokój w poszukiwaniu gumek lecz bezskutecznie.  Kiedy szłam wczoraj na kąpiel były związane, kiedy wracałam też. Jestem tego pewna, a więc skoro nie ma ich ani tutaj ani w łazience to musiałam zgubić je w salonie. Skierowałam się tam, akurat w momencie kiedy wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Jak widać szukanie w sypialni zajęło mi więcej czasu niż myślałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu lecz nic nie zauważyłam. Podeszłam do stołu i kucnęłam przy nim zerkając pod niego. Tu też nic.
Naruto-Mari- chan coś się stało?-spytał z troską dokładnie mi się przyglądając.
Mari-Zgubiłam gdzieś gumki do włosów. Myślałam, że zostawiłam je w łazience ale nigdzie ich nie ma. Jak widać będę musiała kupić nowe.- mruknęłam siadając obok blondyna. Jak najdalej od Uchihy.
Kakashi-Wątpię by ci się to udało. Dziś wszystko pozamykane.
Mari- Po prostu pięknie.- mruknęłam zaczynając jeść.
Naruto- Nie martw się Mari- chan. Na gumkach świat się nie kończy.
Mari- Może i się nie kończy, ale rozpuszczone włosy mogą przeszkadzać mi w walce, a bardzo je lubię. - mówiąc to skończyłam jeść i wstałam.- Muszę coś wykombinować.
Kakashi-Nie złam prawa. -powiedział gdy wychodziłam na co ja jedynie podniosłam rękę pokazując kciuka do góry. Pomyślmy skąd mogę wziąć gumkę. Sklepy są zamknięte, moje się gdzieś zawieruszyły. Zostaje tylko zawieruszyć je komuś innemu. Ciekawe czy to nie jest łamanie prawa? Z drugiej strony przecież nic nie złamie. Ja chce tylko gumkę do włosów, a nie złamaną kość. Tak. Jestem pewna, że Kakashi mówiąc "nie złam prawa" myślał o łamaniu jakieś tablicy z ogłoszeniami lub regulaminem. Na przyszłość będzie musiał lepiej dobierać słowa. Mimowolnie uśmiechnęłam się podchodząc do jednego z okien i wyskakując przez nie na dach. Zerknęłam na kurort. Wszyscy jeszcze śpią. Moje włosy delikatnie poruszył podmuch wiatru, a mnie ogarnął niepokój. Zeskoczyłam na ziemie i spojrzałam przed siebie na drogę zaciskając pięści. To mi się nie podoba. Coś się stanie i jestem tego pewna. Przez chwilę tak stałam po czym odwróciłam się i skierowałam się w stronę naszego pokoju, a dokładnie do salonu gdzie są pozostali.
Naruto- Jak tam Mari- chan? Właśnie miałem iść cie szukać. Zaraz ruszamy.
Mari- To dobrze. Ale co wy na to by trochę utrudnić Akatsuki zdobycie zwoju w razie ataku?-spytałam z chytrym uśmieszkiem.
Kakashi-A dokładniej?- mówiąc to dokładnie mi się przyjrzał z dozą podejrzliwości, którą zignorowałam siadając przy stole.
Mari- Mój plan jest taki...

********Jakiś czas później********

Nie wiem ile już skakaliśmy po gałęziach. Pomału zaczyna wkurzać mnie to ich tempo. Gdybym była sama już dawno udałoby mi się znaleźć na miejscu. Przy nich muszę się dostosować i zwolnić. Mimowolnie westchnęłam kiedy Kakashi zarządził krótki postój na obiad. I co jeszcze?! Może w ogóle zrezygnujmy z misji i się rozłóżmy?! Przesadzają z tym odpoczynkiem. Zeskoczyłam tak jak pozostali i przystanęłam. Dopiero teraz zauważyłam zdyszaną Sakurę. Może i jest silna, ale na pewno nie szybka.  
Kakashi- Mari, Sakura idźcie nazbierać drewna. Sasuke pomóż im, a ty Naruto idź po wodę. 
Mari- Extra. Trzy osoby po drewno. Zamierzasz rozpalić ognicho na całą Konohę? Może lepiej byłoby podpalić las?-mówiłam ironicznie z wielką dozą kpiny. 
Kakashi-Mari proszę. Przestań w końcu znajdować jakieś problemy.- nie odpowiedziałam idąc z tamtą dwójką w głąb lasu. Nikt z naszej trójki się nie odzywał. Ja jestem wściekła na Sasuke, Sasuke  na Sakurę, a Sakura na mnie. Mogłoby być lepiej?Zaczęliśmy bez słowa zbierać drewno. 
Sasuke-Mam nadzieję, że się sprężycie.- powiedział obojętnie. 
Mari-Nie masz się o co martwić.- odpowiedziałam tym samym tonem.
Sakura- Oczywiście. -powiedziała z przekąsem. Tak nie może dłużej być.Wyprostowałam się i wypuściłam drewno z rąk zwracając na siebie uwagę bruneta i różowowłosej.
Mari-Sakura nie wiem co wczoraj widziałaś, ale...
Sakura- Nawet nie zaczynaj. Chyba nie chcesz mi wcisnąć kitu, że nie chcieliście się pocałować.- wykrzyczała mi prosto w twarz. Czy ona powiedziała to co ja myślę? 
Mari- Ty naprawdę myślisz, że ja i ten cholerny dupek moglibyśmy się pocałować. Zlituj się. Sasuke próbował mnie zdenerwować i gdybyś nie narobiła szumu przywaliłabym mu jak nic. 
Sakura- I mam ci uwierzyć?
Mari-Spytaj Sasuke. -powiedziałam patrząc na bruneta, który na mniej niż sekundę się uśmiechnął po czym podszedł do Sakury. Złapał ją za podbródek i zmusił by spojrzała mu w oczy. Na twarzy Haruno pojawił się lekki rumieniec. Pewnie się cieszy, jednak ja mam obawy. Sasuke jest wbrew pozorom wręcz nieobliczalny.
Sasuke- Sakura słuchaj uważnie, bo nie zamierzam się powtórzyć. Bez względu na to jak to wyglądało, prawda jest taka, że chciałem pocałować Mari w czym mi przeszkodziłaś i uwierz nie wybaczę ci tego. Z resztą czego ty się spodziewasz? Naprawdę myślisz, że mogłabyś się równać chociażby z Naruto. W przeciwieństwie do niego jesteś słaba i bezużyteczna. Powinnaś brać przykład z Mari i wziąć się za siebie, bo jak na razie jesteś tylko irytującą, słabą, rozpieszczoną dziewuchą, którą najchętniej zostawiłbym w wiosce, a tak poza tym to uważam, że je...
Mari-Przestań!- krzyknęłam odpychając go od niej. Spojrzałam na Sakurę, która przez słowa tego palanta z płaczem gdzieś pobiegła. Podarowałam Sasuke najbardziej wściekłe i nienawistne spojrzenie na jakie mnie stać.
Sasuke- No co?- spytał jakby nigdy nic.
Mari- Ty pieprzony, przeklęty, cholerny dupku. Jak śmiałeś powiedzieć jej coś takiego. Jesteś ślepy czy co? Nie widzisz, że ona cię kocha, a ty...
Sasuke- Zachowuje się jakbym chciał by mnie znienawidziła?- spytał kończąc za mnie zdanie.- Właśnie o to mi chodzi. Jeśli mnie znienawidzi będę mieć przynajmniej spokój, a że znienawidzi przy okazji i ciebie... No cóż z tego co widziałem i tak zbytnio się nie lubiłyście.- na te słowa po prostu go spoliczkowałam z otwartej dłoni. Brunet złapał się za policzek i powoli znowu spojrzał na mnie.
Mari-Nienawidzę cię. Nienawidziłam cię jeszcze zanim dołączyłam do Konohy, a teraz z sekundy na sekundę nienawidzę cię jeszcze bardziej. Nie wiesz nawet z jaką przyjemnością bym cię zabiła, ale skoro to nie możliwe, chce ci coś przyrzec. Obiecuję, że zrobię wszystko, ale to wszystko by uniemożliwić twoją zemstę. Jeśli będzie trzeba sama pozbędę się Itachi'ego, a zrobię to byś ty nie mógł. Od teraz najpierw będziesz musiał pokonać mnie by móc się zemścić. I jak jesteś w stanie?- spytałam nie czekając na odpowiedź. Po prostu odwróciłam się i poszłam w stronę naszego "obozowiska". Wiem, że wkurzyłam Sasuke tym tekstem, ale zasłużył na to, a ja zamierzam dotrzymać słowa. Nie ważne co. Wróciłam się do obozowiska, a po chwili dołączył Sasuke.
Naruto-Gdzie drewno?- spytał spoglądając na nas.
Mari-A gdzie Sakura?- spytałam nigdzie jej nie zauważając. W takim stanie może zrobić coś głupiego. Nawet bardzo głupiego.
Kakashi-Miała być z wami.
Mari-Podziękuj Sasuke. Idę jej poszukać.- powiedziałam ponurą i znowu weszłam do lasu. Cholera jasna gdzie ona mogła się podziać. Szłam dokładnie się przyglądając otoczeniu. Mogłam nic nie robić. Zamiast załagodzić sprawę, dopuściłam by ten idiota jeszcze bardziej ją skrzywdził. To nie fair. Powinnam mu była złamać szczęka i odkroić język. Jak on do jasnej cholery mnie wkurza. Z wściekłością kopnęłam w drzewo.
Mari-Opanuj się.- szepnęłam do siebie nie chcąc stracić kontroli. Zamknęłam oczy opierając się o drzewo i spokojnie oddychając odliczając od dziesięciu do zera. Ledwie doszłam do czterech gdy usłyszałam głośny wybuch. Otworzyłam oczy odbijając się od pnia i rozglądając się. Na północ paręnaście metrów dalej unosi się wielka chmara dymu. Zacisnęłam pięści i zaczęłam biec w tamtym kierunku. Delikatnie przesunęłam prawą stopę i sekundę później byłam już prawię na miejscu. Aktywowałam Wieczny Mangekyo Sharingan. Jeśli coś się stało muszę być gotowa i to od początku.